Na to wydarzenie czekałam cały rok. Wiedziałam, że to jedyna okazja, aby spotkać się z wieloma niezwykłymi ludźmi – autorami, blogerami, wydawcami i czytelnikami. Zeszłej jesieni po raz pierwszy poczułam tę niesamowitą atmosferę. Owszem było ciasno, duszno i momentami miałam wrażenie, że zostanę w tym tłumie zdeptana, to jednak dla przeżycia tych pozytywnych emocji, było warto. Tym razem udało mi się być na targach dwa dni – w piątek i sobotę. Ogólnie hala została powiększona, a stanowiska inaczej rozłożone, dzięki czemu nawet w godzinach szczytu nie było, aż takiego stłoczenia, co rok temu.

Targi trwały od czwartku do niedzieli. Zwykle najwięcej i najbardziej znanych autorów można spotkać przede wszystkim w sobotę, ale w inne dni także traficie na kolejki po autografy.

A teraz trochę mojej „historii”.

Piątek!

Kiedy przyjechałam do Krakowa, świeciło piękne słoneczko, co jeszcze lepiej mnie nastroiło. Niestety Hala Expo nie znajduje się w pobliżu centrum, więc czeka nas albo skorzystanie z transportu publicznego (tylko jeden bezpośredni tramwaj z dworca) albo wycieczka samochodem (parking przy hali to koszt 20zł, można jednak stanąć jakieś 400m dalej na bezpłatnych). O ile w piątek wyjazd samochodem nie stanowiłby większego wysiłku, o tyle w sobotę w godzinach szczytu trzeba było uzbroić się w cierpliwość. Kolejka do miejsc tuż przy hali mogła popsuć humor już na wstępie. Dotarłszy tramwajem do odpowiedniego przystanku, wraz z kilkoma osobami powędrowałam do hali. Oznaczeń brak, ale warto kierować się za „tłumem”.

Po otrzymaniu plakietki z dumnym napisem bloger (oj uwierzcie, nie mówię tego z sarkazmem – ten żółty kartonik pozwolił mi w sobotę uniknięcia ogromnej kolejki ciągnącej się daleko poza bramy parkingu hali) ruszyłam na podbój stoisk.

W piątkowe popołudnie hala była stosunkowo pusta. Można było spokojnie pozwiedzać wszystkie stanowiska, pomacać książki i wydać fortunę na upatrzone pozycje. Jeżeli chodzi o ceny, to zwykle rabaty wynoszą od 20-30% ceny okładkowej. Są miejsca, gdzie można kupić książkę za 10 zł, albo na przykład dwie w cenie jednej.

Ja nie miałam specjalnego planu książkowego na te dni spędzone na targach. Miałam za to wielkie plany związane ze spotkaniami. I tak w piątek pobiegłam do Darii Skiby, która poza tym, że prowadzi bloga „Kraina książką zwana,” to wydała właśnie swoją drugą książkę – „Nasze jutro”, które jest kontynuacją świetnego debiutu „Uwolnij mnie”.

Przy stoisku Darii spotkałam kolejną świetną blogerkę Ewelinę Nawarę z bloga „My fairy book world”. Z obiema dziewczynami znamy się z grypy Znamy-czytamy, promującej polskich autorów, w której wspólnie adminujemy.

Z ogromną przyjemnością wpadłam także na stanowisko ulubionego wydawnictwa – NieZywkłego, gdzie zrobiłam kilka zakupów i poznałam osobiście przemiłych redaktorów.

Ogólnie, jeżeli chcecie pobuszować po półkach uginających się pod książkami, bez przepychanek przejść po całej hali i nie czuć przy każdym zakupie oddechu na szyi, polecam wybranie się tam właśnie w piątek. Wszyscy już są na miejscu, stoiska dumnie prezentują całe szpalery książek, ale macie swobodę, której nie doświadczycie w sobotę czy niedzielę.

A jeśli już o sobocie mowa!

Dzięki Bogu za to, że prowadzę bloga! Nie dałabym rady wystać w tej kolejce! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, bo była przeogromna. Starsi, młodsi, rodziny, samotni, wycieczki i tacy z walizkami… wszyscy chcieli poczuć tę atmosferę. Zaciągnąć się magicznym zapachem nowiutkich książek i zjednoczyć się z rodziną czytelniczą.

Moją sobotnią przygodę rozpoczęłam od spotkania autorskiego z Ewą Pirce, która w NieZwykłym wydała swoją drugą książkę. To najlepsza część targów – możliwość spotkania lubianego autora, zamienienie z nim kilku słów i pogrożenie palcem za okropny cliffhanger na końcu książki.

Żegnając, ale tylko na chwilę stanowisko C20 pobiegłam na prośbę koleżanki z naszego bloga do Samanthy Young po jej ostatnią książkę oraz autograf. Kolejka do tej autorki zdawała się nie mieć końca! Nie można się jednak temu dziwić, ponieważ pisarka ta jest w naszym kraju dość popularna. Nie będę Was zanudzać opisywaniem wszystkich moich zdobyczy, ale spotkałam jeszcze autorki „Klątwy przeznaczenia”, Layle Wheldon – autorkę trylogii Dance, Sing, Love – z którą trochę się znam oraz zajrzała do Marty Kisiel, Anety Jadowskiej, Jakuba Małeckiego czy Agaty Czykierdy – Grabowskiej. Na targach można było także spotkać Macieja Stuhra, Kasię Nosowską czy Edytę Jungowską.

Jedno jest pewne, targi mają swój niepowtarzalny klimat, w którym można się zakochać. Można także go znienawidzić. Jeśli ktoś nie przepada za tłumem, może się tam nie odnaleźć – szczególnie jeśli upatrzy sobie tych bardziej znanych autorów. Ale… kolejki mają swoje zalety! Zagadujecie do pani z przodu albo przemiłego pana, który stoi za Wami i nagle okazuje się, że te pół godzinki upływa niczym wypad na kawkę z dobrymi znajomymi.

A właśnie – kawa! Zaplecze gastronomiczne na targach jest niestety bardzo słabe. Jeśli macie ochotę coś zjeść w przelocie, czy wypić szybką kawę – jest taka możliwość, ale na nic więcej nie liczcie.

W tym roku dane mi było także odwiedzenie Śląskich Targów Książki i pomyślałam, że na koniec porównam obydwie imprezy. Pomimo że metropolia śląska jest ogromna, to niestety targi w Krakowie wypadają o wiele lepiej. I to pod wieloma względami – ilości wydawnictw, znanych autorów oraz powierzchni przeznaczonej dla wystawców. Plusem oczywiście jest bezpłatny wstęp, bo w Krakowie musicie kupić bilet. Nie jest to wielki wydatek, ale zawsze to kilka złotych. Mam nadzieję, że śląskie Targi w przyszłym roku będą prezentować podobny poziom do tych krakowskich i w swoim mieście także spotkam wielu poczytnych autorów oraz poczuję nastrój, jaki towarzyszył mi w małopolskim raju dla książkoholików.

Jeżeli kochacie książki, chcecie poznać ulubionych autorów czy wymienić się opiniami z innymi czytelnikami twarzą w twarz to koniecznie musicie pojawić się na jakichś Targach, bo to naprawdę świetna okazja do spędzenia miło czasu oraz przeżycia niesamowitej przygody w książkowej arkadii.

Ach i jeszcze jedno! Nie zapomnijcie wcześniej zapełnić portfela, nawet jeśli okazje nie są ogromne, ciężko przejść obojętnie obok tych wszystkich pachnących nowością, pięknie wyeksponowanych książek!

Meg

Dodaj komentarz