Niemalże pozbawiła mnie wszelkich uczuć, pozostawiając po sobie bolesną tęsknotę.

Nim jednak dotarłam do ostatniej strony, zdążyłam doświadczyć palety najrozmaitszych emocji.

Nie zliczę łez, nieudolnie wycieranych w rękaw piżamy, żalu, który ogarniał mnie w chwilach, gdy świat bohaterów rozpadał się na drobne
kawałki, radości, kiedy dane im było cieszyć się ulotnym szczęściem, wiary w to, że tytułowa rodzina wreszcie wyczerpała limit pecha.
Towarzyszyłam im w momentach narodzin i śmierci, obserwowałam, jak dorastają, jak dojrzewają i osiągają wiek, w którym mądrość i przyjaźń króluje nad pięknem i miłością.

Nie czuję już nic, prócz nieznośnej suchości powiek, które zapomniały, jaką konsystencję mają łzy, prócz zawieszonego na twarzy półuśmiechu, który nie ma siły na to, by zaprezentować się w całej krasie, prócz drżenia rąk, spragnionych dotyku kolejnej strony, prócz głodu słów, układających się we wciągające korowody zdań. Zostałam pozbawiona obecności bohaterów, dla których widziałabym miejsce w teraźniejszości.

Ogarnia mnie przejmująca pustka, wspomnienie wzruszającej, choć przyziemnej opowieści. Doświadczyłam wszystkiego i zostałam z niczym.

Czuję się winna, jak tytułowe postaci tej wyjątkowej książki.

Winna tego, że tak łapczywie pochłonęłam tę historię i z niecierpliwością czekam na dzień, kiedy dane mi będzie poznać jej dalszy ciąg.

Stulecie Winnych Ałbena Grabowska

Mamy drugie dziesięciolecie dwudziestego wieku. W trakcie porodu ostatnie tchnienie wydaje z siebie żona Stanisława Winnego, ówcześnie sprowadzając na ten świat dwie córki. Jedna z nich zostanie obdarzona niezwykłymi zdolnościami, które przysporzą jej więcej trosk niż radości. Losy dziewczynek staną się głównym torem, po którym będzie biegła akcja powieści, pełnym rozwidleń, skrzyżowań i ciemnych zaułków. Odbiorcy książki staną się świadkami historycznych wydarzeń, w których brały udział również autentyczne postaci, jak Janusz Korczak,
czy Jarosław Iwaszkiewicz, bezpośrednio lub ze słyszenia obecni w życiu Anny i Marii. Prócz świdrującego nozdrza zapachu spalonych w piecu rosyjskich najeźdźców, będziecie mogli poczuć smak gorzkich łez syna, grzebiącego w pogorzelisku zwęglone ciało ojca, łaskoczące wnętrze brzucha motylami, gdy jedna z bliźniaczek doświadczy pierwszej miłości, ból towarzyszący odtrąceniu, wyrzuty sumienia, dręczące z powodu niewywiązania się z obietnic.

Wszechobecny narrator udostępni czytelnikowi zarówno obrazy, przedstawiające najważniejsze wydarzenia z dziejów rodziny Winnych, dla których tłem będą losy naszej ojczyzny, jak i uchyli drzwi do zakamarków duszy głównych postaci, uwewnętrzniając ich myśli, pragnienia,
obawy i grzechy. Odpowiednio skonstruowane zdania, opierające się na prostocie wypowiedzi, nieskomplikowanych, pozbawionych zbędnych upiększeń opisach, sprawią, że czytelnik zatraci się w książce, doświadczy empatii i oczyma wyobraźni ujrzy wojenną zawieruchę,
a także czas odbudowy zniszczonych dóbr materialnych i filarów podtrzymujących więzi kilkupokoleniowej familii.

Masa cytatów, którymi mogłabym Was zasypać, które wyryły się w mej pamięci, niezliczona ilość wątków, poruszających zatwardziałe serca, tajemnice, dojrzewające do tego, by ujrzeć światło dzienne i wiele innych argumentów przemawiają za tym, by okrzyknąć powieść
Grabowskiej mianem wydarzenia roku!

Powinnam całować po dłoniach Ałbenę Grabowską za Stulecie Winnych, za rollercoaster uczuć, jakie towarzyszyły mi w trakcie lektury,
za lekcję historii, pokory, nadziei, za bohaterów upadających pod ciężarem niecnych uczynków, występków przeciwko społecznym i religijnym normom, za perfekcyjne odtworzenie minionej epoki, ubranej w odpowiednie rekwizyty, słowa i zachowania żyjących wówczas osób, za piękną, mogącą się wydarzyć historię, przeplataną irracjonalnymi zdarzeniami, za pobudzenie mojej wyobraźni do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie dalszej czytelniczej egzystencji bez wiary w to, że doczekam się kontynuacji pierwszego tomu wspomnianej sagi.

,,Przyciągnęła go do siebie, a potem wyrzuciła jak polano do ognia, żeby się spalił na popiół”.

Tak właśnie się czuję, głaszcząc okładkę Stulecia Winnych, którzy w pełni zasłużyli na ciążące nad ich głowami, niczym fatum, nazwisko.

Powyższa recenzja ukazała się również na moim blogu: http://lilia.celes.ayz.pl/blog/ksiazka/stulecie-winnych/

Stulecie-winnych-tom

Dodaj komentarz