„Śmierć kolekcjonera” to dobry kryminał. Myślę, że w tym jednym zdaniu zawarłam wszystko to, co znajdzie się poniżej. Agnieszka Pietrzyk napisała bowiem książkę, która nieźle wpisuje się w naszą rodzimą, coraz szybciej ewoluującą prozę „z dreszczykiem”, aczkolwiek co wybredniejsi fani gatunku mogą poczuć po jej lekturze pewien niedosyt.

Zauważalny jest fakt, że polscy autorzy kryminałów niechętnie sięgają po ekspresyjne opisy okaleczonych zwłok czy samego aktu zabijania, skupiają się raczej na „wpuszczaniu w maliny” czytelnika poprzez gmatwanie śledczych tropów i wydłużanie listy podejrzanych. W podobnej konwencji utrzymana jest najnowsza powieść Pietrzyk. Choć trupów pojawia się tu kilka, próżno szukać w „Śmierci kolekcjonera” drastycznych opisów miejsc zbrodni, w zamian za to otrzymujemy zgrabnie poprowadzoną akcję śledczą. Tajemnicze morderstwo młodej recepcjonistki oraz uznanego kolekcjonera papierów wartościowych stanowi punkt wyjścia dla historii o ludzkich słabościach, poniekąd i o uśpionym złu naznaczającym losy co niektórych bohaterów. Pietrzyk w dosyć atrakcyjny dla czytelnika sposób wmanewrowała w kryminalną intrygę nie tylko wątki rozliczania się i radzenia sobie z traumatyczną przeszłością głównych bohaterów powieści, ale także intrygująco zawiązany (choć w ostateczności niewybaczalnie pozbyty) problem wchodzenia w dorosłość z bagażem ewidentnie mrocznych skłonności jednej z ciekawiej skonstruowanych postaci. Suspens „Śmierci kolekcjonera” przychodzi nazbyt spodziewanie, autorka poskąpiła dynamiki w scenach finalnych, przez co zdecydowanie zbyt łatwo wydedukować, czy tajemniczą zbrodnię z pokoju numer 32 popełniono w afekcie czy może była to raczej napaść w celach rabunkowych.

Przestrzenią dla spędzających sen z powiek miejscowej policji wydarzeń uczyniła autorka Elbląg. Niestety, Agnieszce Pietrzyk nie udało się zarysować klimatu tego miejsca w taki sposób, by topografia miasta i jego społeczne ukształtowanie stały się, obok samej historii, elementem decydującym o atrakcyjności powieści. Nie sposób zarzucić pisarce z Elbląga doskonałej precyzji w opisie miejsc i przedmiotów – co zakrawa na paradoks, gdyż od 12. roku życia jest niewidoma – aczkolwiek sama panorama miasta, którym wstrząsa seria tajemniczych zgonów pozostaje nieruchoma, stanowiąc trochę sztuczną dekorację do rozgrywających się wydarzeń. Bohaterów najczęściej spotykamy w osławionym jako miejsce zbrodni elbląskim hotelu „Pod Lwem”, na komisariacie lub w domach przesłuchiwanych osób, przez co pozbawieni jesteśmy pewnych punktów odniesienia w przestrzeni miejskiej, z której, mam wrażenie, można by tutaj uczynić naprawdę mocną stronę powieści.

465757-352x500Sprawie podwójnego morderstwa przygląda się z zawodowym zacięciem para śledczych – prokurator Milena Łempicka-Krol i ambitny komisarz Kamil Soroka. Fani gatunku z całą pewnością nie będą zaskoczeni literacką kreacją tej dwójki. Obydwoje mierzący się z sekretami z przeszłości, doświadczeni przez życie, ambitni i chwiejni emocjonalnie doskonale wpisują się w schemat tworzenia tego typu postaci literackich w obrębie interesującego nas gatunku. Niemniej, Agnieszka Pietrzyk postawiła na dość obiecująco zarysowany psychologizm postaci. Nie mam tu na myśli li wyłącznie pary dowodzących śledztwem. Równie interesująco przedstawieni zostali pozostali bohaterowie intrygi, których w powieści jest niemało. „Śmierć kolekcjonera” to naprawdę dobrze przemyślana konstrukcja fabularna z imponującą liczbą podejrzanych, mających związek z młodą recepcjonistką i hobbystą. Przecinające się tropy, mroczne sekrety uwikłanych w sprawę i idea zemsty dały w rezultacie powieść łatwą w odbiorze oraz przyjemną w lekturze. Trudno powiedzieć, jaki był zamysł autorki w tym, by nie doprecyzowywać zakończeń kilku wątków – może tak miało być, może kroi się drugi tom z Mileną Łempicką-Krol i Kamilem Soroką? Fakt ten jednak przeszkadza w ocenie książki, i co warto podkreślić, stanowi jej największy mankament.

„Śmierć kolekcjonera” to kryminał w tradycyjnym stylu, narracja prowadzona jest na zasadzie przyczynowo-skutkowej, brak tu jakichkolwiek eksperymentów formalnych, nazbyt oczywisty finał sprawiają, że powieść niczym specjalnym się nie wyróżnia. Autorka, skupiając się na niezbyt oczywistych relacjach pomiędzy podejrzanymi, zapętlających się tropach i nagromadzeniu śledczych hipotez, zagubiła, zdawałoby się naturalny w przypadku powieści tego typu, klimat niepewności, tajemnicy, niepokoju, lęku. A szkoda, bo potencjał był.

 

Dodaj komentarz