Powtarzalne, lecz nie wtórne, czyli Ania Szarmach i Shades of Love

Shades of love to najnowsza płyta Ani Szarmach, która być może pozwoli jej wyjść poza etykietkę wykonawcy popularnej piosenki do reklamy Coca coli (Coraz bliżej święta) oraz wyróżnić się wśród ogromu polskich, popowych wykonawczyń. Stara się wyrwać z granic schematyzmu charakteryzującą współczesną, krajową muzykę puszczaną w radio i zaprezentować nową, odmienną jakość. Po wcześniejszej, przeciętnej płycie (POZYTYWka), powstaje album dojrzały, a zarazem zróżnicowany muzycznie i niebanalny. Artystka łączy na swoim nowym krążku piosenki, które mogłyby stać się soundtrackiem do reklamy (City of music), z dj-skim miksem nieprzeznaczonym wcale na parkiety klubów (Kiss me mix), radiowe hity (Witch), z intymnym, soulowym utworem (Walkin) i co zaskakujące, tworzy to spójny, ciekawy album z niebanalnymi kompozycjami.

Mimo tej różnorodności, wszystkie utwory mają jednak jedną cechę wspólną. Mają charakter mantryczny, który wprowadza słuchacza w trans, jednocześnie nie pozwalając mu doświadczyć uczucia monotonii. Dość długie piosenki, które często posiadają zapętloną melodię nie nudzą, nie tylko dzięki przyjemnej barwie głosu Ani Szarmach, ale również wariacją różnicujących powtarzające się części utworu. Niezależnie od kompozycji słuchacz przeżywa katharsis, jednak za każdym razem jest ono wywołane dawką innych emocji.

Na nowym krążku większość kompozycji jest po angielsku, co w tym przypadku ma duże znaczenie. Może jest to związane z próbą dotarcia do szerokiego grona odbiorów, czy współpracą przy albumie z zagranicznym wydawcą (niewykluczone), lecz nie da się pominąć wielu inspiracji muzyką amerykańską, która najlepiej brzmi w swoim oryginalnym języku. Znajdują się na nim kompozycje soulowe, może też lekko bluesowe, które w Polsce pojawiają się nieczęsto. Ani Szarmach udaje się je połączyć ze współczesną muzyką, jednocześnie nie zatracając ich klimatu.

Jest jednak mały dysonans serwowany na samym końcu płyty. Piosenka Gdzie jest ta miłość, która nawiązuje może do wcześniejszych dokonań muzycznych, ale polskich i niekoniecznie tych najlepszych. Trochę szkoda, że po tak dobrych kompozycjach, na końcu słuchacz zostaje z czymś, co zaburza integralność płyty. Jednak dla szukających nowym brzmień i nie zniechęcających się niewielkimi niedociągnięciami jest płyta Shades of love.

Monika Groszyk

AniaSzarmach_ShadesofLove_mala

Dodaj komentarz