Niesztampowe połączenie thrillera politycznego z elementami fantastyki zdaje się nie być dobrym pomysłem na pierwszy rzut oka. Osobiście lubię wymieszanie gatunkowe w książkach, ponieważ w jakiś sposób nadaje powieści dodatkowej głębi i wielowymiarowości. Izabela Milik postawiła przed sobą trudne zadanie decydując się na taką właśnie konstrukcję, ale muszę przyznać, że poradziła sobie z nim całkiem dobrze.

Do książki zachęciła mnie Daria z bloga Kraina Książką Zwana. Polecam Wam Jej recenzję, tym bardziej że ja nie skupiałam się w swojej opinii na fabule i u Darii znajdziecie znacznie więcej szczegółów.

Absolutnie nie jest to książka o polityce, chociaż ta stanowi scenę dla wydarzeń. Polityka okazuje się iście szatańskim narzędziem. Opisywana historia naznaczona jest silnie elementami fantastycznymi, ale i tak odczytujemy pewną dysputę, czy raczej komentarz Autorki względem układów politycznych. Co ważne skupiła się na Polsce, aczkolwiek przełożenie pewnych wniosków na arenę międzynarodową nie nastręcza najmniejszych kłopotów. Manipulacja ludźmi, ciche pociąganie za sznurki, zasłona dymna różnorakich działań, odsłanianie i zasłanianie niuansów działalności zgodnie z potrzebą to dość oczywiste narzędzia. Jednak nie poprzestajemy na tym. Szantaże, zastraszanie, morderstwa, wrabianie, przekłamywanie to znane nam wszystkim techniki. Izabela Milik zawoalowała w fantastycznej warstwie swojej powieści dużo prawdy. Prawdy niewypowiedzianej wprost, ale oczywistej dla czułego czytelnika.

Autorka wyraźnie pokazała, że zło tkwi w człowieku i w jego słabości. Nadwyrężenie wygody życia, czasami skrajne, prowadzi do wynaturzeń i otwiera demoniczne bramy. Nie możność spełnienia swoich podstawowych potrzeb życiowych, czasami też nieco wydumanych, jak np. palenie, sprawia, że stajemy się słabi. Skupienie na opcji „godnie żyć materialnie”, podkopuje powoli nasz kręgosłup moralny. Jeżeli stan ten się wydłuża, człowiek gubi wyznawany system wartości i zatraca się w poszukiwaniu swojej drogi w świecie, która pozwoli mu zacząć żyć, zamiast wegetować. To jest jeden z opisanych przez Izabelę Milik bastionów zła. Ludzie wyrzuceni z biedy wprost w bogactwo i niezależność finansową, zaprzedają duszę najpospolitszemu z demonów, mamonie. Nagła i diametralna poprawa poziomu życia zakłada klapki na oczy, a chciwość toczy niczym parszywe choróbsko, które zabija powoli.

Poza tym mamy też klasyczne zepsucie elit. Człowiek, który ma poczucie, że wolno mu wszystko i wszystko mu się należy, zaczyna przekraczać kolejne granice, zbaczać na coraz bardziej zdeprawowane ścieżki. Mamona, władza, zaspokajanie żądzy to zestaw cech, który rządzi ich światem, który rządzi nimi, chociaż mają niewiarygodną wiarę w to, że sami pociągają za sznurki. Nic bardziej mylnego.

„Nikt nie jest zdolny tak bardzo skrzywdzić drugiego człowieka, jak inny człowiek, i to człowiek musi tego człowieka przed człowiekiem obronić!”

Jednak nie tylko mrok znajdziecie w tej powieści. Światło i nadzieja okazują się wynikać z poświęcenia i trwałości przekonań. Wysiłek, który należy włożyć, cena jaką przychodzi zapłacić za uratowanie człowieczeństwa od niepohamowanego spadania w otchłań piekielną, są niewyobrażalne.

Autorka stworzyła bardzo charakterystycznych bohaterów. W ocenie moralnej ich poczynań niekiedy można mieć pewne wątpliwości, ale z pewnością postacie nie wydają się mdłe, nijakie. Nie każdy przypadnie Wam do gustu, to pewne, z różnych przyczyn.

Książka napisana przystępnym językiem, czyta się wyśmienicie i szybko. Sposób poprowadzenia fabuły sprawia, że nie możemy się oderwać od lektury. Każda przerwa w czytaniu skutkuje nawiedzającą nas „myślączką” o tym, co dalej. Zakończenie jednocześnie jest i nie jest zaskakujące. Pewne tory, którymi zmierza powieść odkrywają odrobinę tego, czego spodziewamy się na końcu historii. Jednak przeczuwamy wyłącznie swego rodzaju zarys, mocno uśredniony kierunek, bez żadnych szczegółów. I właśnie szczegóły, drobiazgowe rozłożenie wszystkiego na części pierwsze powoduje największe zaskoczenie, bo wszystko okazuje się znacznie bardziej skomplikowane, niż można było przypuszczać.

„Z poczuciem wyższości obserwował kontury pokrytych śniegiem pomników. Kolejnym przyjemnym doznaniem było wsłuchiwanie się w przeraźliwe krakanie stada krążących wron. Chłonął atmosferę cmentarza.”

Czy jest to książka idealna? Absolutnie nie, ale jest za to świetna i warta przeczytania. Zarówno dla tych, którzy lubią wejść czasami w takie mroczne klimaty, jak i dla tych, którzy doszukują się w takich opowieściach drugiego dna i nieoczywistych treści. Jednym słowem polecam. 

reemisja-okładka

Dodaj komentarz