Są takie książki, gdy po przewróceniu ostatniej kartki jesteśmy powieścią oszołomieni.

Nie umiemy się otrząsnąć, rozemocjonowani siadamy do pisania recenzji. I albo słowa same spływają na klawiaturę, albo ciężko znaleźć
odpowiednie wyrazy, aby wyrazić to co chcemy. Pochwalną, bardzo pozytywną recenzję czytamy tydzień później i
1) okazuje się, że nadal tak myślimy, nadal nie potrafimy rozstać się z bohaterami,
albo
2) okazuje się, że powieść ma również wady, czasami nawet sporo.
Są też takie książki, które mimo że nie zrobiły na nas największego wrażenia, to nadal o nich myślimy. I im bardziej próbujemy ocenić daną powieść, tym więcej zalet znajdujemy. I tym więcej tematów skłaniających do przemyśleń dostrzegamy.

Dla mnie taką książką jest Powód by oddychać.

Nie powaliła mnie ona na kolana od razu, ale powoli mnie do siebie przekonała.

Emma jest wzorową uczennicą. Zbiera same dobre stopnie, jest redaktorką w szkolnej gazecie, gra w zespole sportowym.
Przyjaźni się jedynie z Sarą, dla reszty szkoły wydaje się być niewidzialna, choć wiele osób ją dostrzega.
I mimo tych wszystkich osób, z którymi Emma widuje się na co dzień, nikt jej tak naprawdę nie zna, nawet Sara.
Nikt nie wie, że po dniu spędzonym w szkole, kiedy dziewczyna wraca do domu, wraca do swojego największego koszmaru. Do ciotki Carol. Do Carol, która wmawia Emmie, że jest niczym, że jest nic nie warta, że powinno jej tu nie być. Do Carol, której złość jest niepohamowana,  złość, w sumie nienawiść, doprowadza do przemocy, której ofiarą jest Emma.
Wkrótce pojawia się Evan. Pewny siebie chłopak, który za wszelką cenę chce lepiej poznać Emmę. Ona za to chce, jak najszybciej zakończyć znajomość. Jasne jest jednak, że Evan się nie podda.

Magiczna książka mimo braku jakichkolwiek wątków paranormalnych. Kiedy ją czytałam, miałam wrażenie, że czas się zatrzymał.
Cały dom spał, a ja leżąc pod kocykiem, czytałam, czytałam i czytałam. Czytałam, dopóki oczy same zaczęły się zamykać, a organizm domagał się snu. Gdyby nie to, mogłabym czytać tak całą noc i cały kolejny dzień, i kolejną noc. Zdecydowanie za szybko się ta piękna,
a przede wszystkim wartościowa powieść skończyła.
Bardzo zżyłam się z bohaterami, szczególnie z Emmą. Kiedy ona płakała, mi po policzkach spływały łzy; kiedy była szczęśliwa,
miałam na twarzy szeroki uśmiech; kiedy się martwiła, ja też byłam zaniepokojona. Wspólne przeżywanie emocji nie dotyczy jednak tylko
Emmy, równie dobrze rozumiałam Sarę czy Evana. Popierałam ich chęć pomocy, a jednocześnie podziwiałam Emmę za bycie tak silną.
Postacie w Powodzie by oddychać są perfekcyjnie napisane.

Powód by oddychać wciąga.

Nie jest lekką, przyjemną powieścią. Nawet jeśli akurat czytamy o czymś bardzo pozytywnym, to cały czas towarzyszy nam strach.
Powód by oddychać to piękna opowieść o przyjaźni, miłości, ale naznaczona strachem, bólem, nienawiścią. Jest lekturą skłaniająca do przemyśleń.
Powód by oddychać
jest powieścią, przez którą będziemy wściekać się na ludzi, ale ostatecznie odzyskamy wiarę w dobro.
Powód by oddychać
jest książka z zakończeniem, które przeczytacie parę razy, nie mogąc uwierzyć, że właśnie w tym miejscu jest koniec pierwszego tomu.
Powód by oddychać was zachwyci. Może już podczas czytania pokochacie tą opowieść; może po przewróceniu ostatniej strony stwierdzicie, że to jest świetne; a może tak jak ja z każdym kolejnym dniem będziecie dostrzegać coraz to więcej zalet tej powieści.

Dodaj komentarz