Płyta, której nawet wśród tłumu, słucha się w samotności

Wizytówka alternatywnej sceny Górnego Śląska, duet Coals, jest książkowym przykładem na to, jak wielki rozgłos można zyskać, nie mając na swoim koncie żadnej płyty.

Coals-TamagotchiKatarzyna Kowalczyk i Łukasz Rozmysłowski długo kazali czekać fanom ich twórczości na debiutancki krążek, w pełni oddając się trasom koncertowym. Dzięki temu, mimo ich młodego wieku, Tamagotchi to zwieńczenie pewnego etapu twórczości artystów świadomych tego, jak powinna brzmieć ich muzyka. Debiutancki krążek duetu nie jest czymś obok czego można przejść obojętnie. Elektryczne dźwięki niesamowitej muzyki Łukasza Rozmysłowskiego uzupełnione zimnym, a jednak przepełnionym emocjami wokalem Katarzyny Kowalczyk sprawiają, że utwory Coals definitywnie nie są dobrą muzyką tła. Twórczość duetu angażuje słuchacza na wielu emocjonalnych poziomach; wywołuje wrażenia, których trudno jest się pozbyć długo po wyłączeniu odtwarzacza.

Tamagotchi to płyta introwertyków, której nawet wśród tłumu, słucha się w zupełnej samotności. Coals swoją muzyką stworzyli dla jej odbiorców równoległy, przepełniony niepokojem świat, w którym rządzi melancholia – świat 90’s Babies. Wywoływane przez artystów emocje podparte są muzyką na naprawdę światowym poziomie. Łukasz Rozmysłowski zręcznie operuje dźwiękiem, idealnie dozując muzyczne eksperymenty, dzięki czemu w spotkaniu z jego twórczością wszystko wydaje się świeże i nowe. Nie jest to jedynie tło dla fenomenalnego wokalu Katarzyny Kowalczyk, a jednocześnie nie wybija się ponad wokalistkę – artyści stworzyli prawdziwą symbiozę, dzięki czemu powstał projekt niepowtarzalny na polskiej scenie alternatywnej, którym z chęcią pochwaliłabym się poza granicami naszego kraju.

Coals tworzą w większości w języku angielskim, jednak dwa polskie utwory zrobiły na mnie duże wrażenie – Lato 2002 idealnie oddaje znany jedynie Polakom klimat początku wieku, natomiast Damaged Film Reel, co tu dużo mówić, jest jedną z moich ulubionych pozycji z tej płyty. Mimo moich obaw, krążek okazał się niezwykle spójny i klimat, który towarzyszy słuchaczom przy pierwszym utworze, jest obecny również przy ostatnich kawałkach, co jest największym wyrazem artystycznej dojrzałości duetu. Jak wiadomo, z debiutami bywa różnie, jednak w tym wypadku nie mam żadnych wątpliwości – warto było tyle czekać, by dostać coś na miarę możliwości Coals. By dostać prawdziwe dzieło sztuki. Jeśli więc macie wątpliwości czy istnieje polska muzyka z duszą, jak najprędzej pozwólcie Coals pokazać, czym jest samotność 90’s Babies na osiedlu z wielkiej płyty.

Magda Kwaśniok

Melanż magnetycznych i absurdalnych obrazków wyciągniętych z najlepszego koszmaru zapisanego na taśmie VHS.
Więcej na: http://zazyjkultury.pl/premierowy-teledysk-coals-vhs-nightmare/


 

Dodaj komentarz