Dalszy ciąg historii członków podzielonej rodziny Smutów. Robi się dużo poważniej – Tymek przeżył, ale spotykamy go w szpitalu psychiatrycznym, Czarkowi urodziła się siostra. Akcja wraz z tempem nabiera większego zasięgu, ale i tak punkt ciężkości znajduje się w Wisiołach.

Magda chciałaby zapomnieć o tragicznych zdarzeniach i ułożyć sobie życie, ale cień mrocznej wioski nie dopuszcza światła normalności.
Takim niezbyt chcianym wyrzutem sumienia jest chociażby córka Anielka, kruszyna chora na progerię,
Więcej tu niesamowitości, uwolnione duchy mściwie krążą, a losy Czarka i Tymka muszą się spleść. Kieruje nimi bardzo mroczna siła.
Dużo tu o dojrzewaniu, śmierci i o byciu człowiekiem. Gdzie są granice? Czy mieszczą się w nich nasze pragnienia?

Mimo technicznie sprawnie napisanej historii, dobrego pomysłu fabularnego, dobrego wyważenia obecności poszczególnych wątków – które jak wir dążą do centrum… zawiodłem się.
Wiadomo – jeśli trylogia, to trzeci tom doczytam nawet na siłę, ale frajdy tu już mało.
Pierwsza rzecz, znowu nieszczęsne zwierzaki, autor chyba ma jakiś uraz do kotów, fragmenty gdzie mają być demoniczne i straszne są zwyczajnie nietrafione i okrutne.
Drugi motyw – to dziwne wydarzenia w domu Magdy. Wiem, że to niejako rozwinięcie wcześniejszych jej zachowań, ale tu natężenie obrzydliwości jest… nie wiem, może trochę niespójne. Ed Lee okłada gorszymi obrazami, prawie czuć u niego odór i lepkość, robi się nam niedobrze – ale historia porywa tak mocno, że czytamy dalej. Okrucieństwo, groza, obrzydzenie jest przerysowane do ekstremalnych granic, karykatury niemalże. Tutaj chyba ich nie dosięga i w efekcie niektóre elementy wywołały pytanie – po co tam są?
Plusem były za to wewnętrzne dialogi – kłótnie w głowie Smuty, fantastyczna konstrukcja i wymagająca dużego skupienia uwagi.

Ciekawią nowi bohaterowie – panie psycholog, ale też Zuza i jej ojciec, wątek zakładu pogrzebowego plastycznie wpisuje się w treść. Po macoszemu potraktowano za to bohaterów drugoplanowych, których poznaliśmy wcześniej – lekkie streszczenia ich dalszych losów i zamierzeń to chyba jednak trochę za mało.

Nie można pominąć tego, co stało się z przeklętą wsią – opisy są bardzo sugestywne, chociaż na wspomniane koty wziąłbym poprawkę.
Po dużym rozpędzie poprzednich części tu dobiegamy do punktu końcowego, parafrazując tytuł – „trzeba to skończyć”.
Nici wszystkich wątków zgrabnie się łączą, plotąc obraz finałowy – zaskakujący, ale też moim zdaniem niedający ukojenia, zamknięcia takiego, jakiego bym widział. Może to nie koncert życzeń, ale czegoś mi tam brakowało.

310225-352x500

 

Dodaj komentarz