Na pytanie jakiej narodowości był zmarły miesiąc temu Leo de Castro większość osób odpowiedziałaby: Kubańczyk, Wenezuelczyk, Filipińczyk, może Hiszpan. Tymczasem ten wokalista i gitarzysta funkowo-soulowy przyszedł na świat w rodzinie maoryskiej w Nowej Zelandii. Jego pełne nazwisko brzmiało Kiwi Leo de Castro Kino, przy czym człon Leo de Castro został nadany na część lekarza, który odbierał noworodka.
De Castro przez prawie 30 lat był członkiem wielu australijskich zespołów funkowych, soulowych, a nawet wykonujących progresywnego rocka.
Kiwi Leo de Castro Kino przyszedł na świat w 1948 r. w niewielkiej miejscowości Benneydale leżącej w środkowej części Wyspy Północnej. Niewiele wiemy o jego dzieciństwie. Wiadomo natomiast, że w wieku 18 lat przeniósł się wraz z rodziną do Auckland gdzie rozpoczął karierę muzyczną. Początkowo śpiewał w soulowej grupie Dallas Four. Pół roku później de Castro zamienił Auckland na australijskie Sydney a soulowych Dallas Four na rockową kapelę The Browns, w której występował razem z perkusistą Rayem „Big Daddym” Arnottem, gitarzystą Lesem Stacpoolem i grającym na gitarze basowej Ronniem Peelem. Niedługo potem grupę zasiliła wokalistka Bernadette O’Neill, wobec czego formacja zmieniła nazwę na Bernadette and The Browns. Manager zespołu AC/DC, Michael Browning, twierdził w swoich wspomnieniach, że „Leo de Castro był prawdopodobnie najbardziej elektryzującym wokalistą, jakiego kiedykolwiek słyszał, ale charakteryzowało go także irracjonalne zachowanie jeśli chodzi o własną karierę”.
We wrześniu 1970 r. de Castro założył wraz z gitarzystą Jimmym Doylem, perkusistą Markiem Kennedym i grającym na keyboardzie Stevem Yatesem grupę King Harvest, która dla odmiany grała progresywnego rocka. Zespół dał się poznać głównie z coverów, czasem lepszych, częściej jednak gorszych. Nie zmienia to jednak faktu, że utwór „Wichita Lineman”, w oryginale wykonywany przez amerykańskiego artystę country Jimmy’ego Webba, a później m.in. przez Raya Charlesa i formację Kool & The Gang, w wykonaniu King Harvest doszedł do 35. miejsca Australijskiej Listy Przebojów. Przy czym stniejącej ponad rok (1970-1971) grupy King Harvest nie należy mylić z amerykańską kapelą o tej samej nazwie. King Harvest z Nowego Jorku istniał w latach 1973-1977 i odniósł o wiele większy sukces.
Pod koniec 1971 r. artysta z Nowej Zelandii założył w Melbourne kolejną grupę, Leo de Castro and Friends, zwaną z czasem po prostu The Friends, również grającą tak zwanego rocka progresywnego. Oprócz muzyków znanych z poprzednich projektów de Castro do bandu dołączył także maoryski gitarzysta basowy Charlie Tumahai, który 15 lat później zasilił szeregi najbardziej znanego nowozelandzkiego zespołu reggae The Herbs. Nawiasem mówiąc, to niesamowite jak na antypodach mieszały się gatunki muzyczne i w jaki sposób muzyk grający ostrego rocka za chwilę mógł występować w formacji reggae czy soul. Coś w zasadzie nie do pomyślenia w Stanach Zjednoczonych czy nawet Wielkiej Brytanii. Wracając zaś do kapeli The Friends, to wzorem innych zespołów Leo de Castro nie istniała ona zbyt długo, bo nieco ponad 3 lata. Przez ten czas rockowy band dał się poznać jako bardzo solidna grupa koncertowa, oklaskiwana na największych imprezach muzycznych Australii z Sunbury Rock Festival na czele. Muzyka The Friends znalazła się na kilku albumach składankowych różnych wytwórni oraz na jednej własnej płycie, oczywiście koncertowej, i jak najbardziej wypełnionej coverami – „Big Red Rock”.
W 1974 r. Leo de Castro rozwiązał The Friends i przeniósł się z Melboourne do Sydney dołączając do formacji Johnny Rocco Band. Co ciekawe, w zespole nie występował żaden Australijczyk czy Amerykanin włoskiego pochodzenia nazywający się Johnny Rocco, a nazwa zespołu zaczerpnięta została od nazwiska tytułowego bohatera czarno-białego filmu gangsterskiego z 1958 r. w reżyserii Paula Landresa. Tu także de Castro, saksofonista Tony Buchanan, grający na perkusji Russell Dunlop, basista Tim Partridge oraz mistrz gitary Mark Punch wykonywali głównie covery utworów amerykańskich. Taka była wówczas w Australii moda, to sprzedawało się najlepiej i dla takiej muzyki ludzie przychodzili na koncerty. Johnny Rocco Band był pierwszym australijskim zespołem łączącym funk i soul z ostrym rockiem. Chociaż nagrali tylko jedną płytę, to spotkali się z takim rodzajem uznania w Australii, które spowodowało, że grupa wyruszyła na podbój Stanów Zjednoczonych. Jednak Leo de Franco i jego koledzy Ameryki nie zdobyli, tournée okazało się finansową klapą, po której formacja Johnny Rocco Band zakończyła swoją działalność.
W latach 1976-1979 Leo de Castro powołał do życia pięć kolejnych grup muzycznych, oczywiście nie jednocześnie. Były to w kolejności zespoły: The Cahoots, Leo de Castro and Rocco, Leo de Castro Band, Heavy Division oraz Leo de Castro & Babylon.
Na początku lat 80. XX w. Leo de Castro ograniczył swoją intensywność w życiu australijskiej sceny rockowej. Zresztą jak przystało na prawdziwego Maorysa nigdy nie miał parcia na szkło. Artysta z Benneydale zaszył się na ładnych kilkanaście lat na Tasmanii, gdzie zarabiał na życie przygrywając do kotleta klientom jednej z restauracji. W 1988 r. de Castro po raz ostatni dał znać o sobie australijskim fanom wydając krążek „Long White Clouds”. Co ciekawe, w tym samym roku, tylko kilka miesięcy wcześniej, Leo wraz z The Friends nagrali garażowy album „Voodoo Soul – Live at The Basement”. Zarówno solowa płyta, jak i nagranie „na żywo z piwnicy” nie zawojowało rynku muzycznego w Australii, ale, po prawdzie, wydawnictwa te nie były nastawione na sukces komercyjny. De Castro dalej żył i śpiewał w Hobart na Tasmanii, powołując do życia, swoim zwyczajem, nowe bandy (Leo de Castro and the Cuban Heels, Leo de Castro and Dutch Tilders).
Po 20 latach pobytu na Tasmanii Maorys z Wyspy Północnej wrócił do Auckland. Nie szalał już z zakładaniem nowych formacji. Poza kilkoma wyjątkami dla telewizji, nie rozpieszczał także fanów koncertami, zresztą w Nowej Zelandii był mniej znany niż w Australii.
Leo de Castro odszedł od nas 3. marca tego roku po krótkiej chorobie. Jeden z największych artystów soulowo-rockowych Australii lat 70. XX w. w chwili śmierci miał 70 lat. Fani znali go jako roześmianego faceta (charakterystyczny śmiech był jego znakiem rozpoznawczym) z głosem określanym na antypodach jako „big honey voice”. Tego „miodowego”, soulowo-chropowatego głosu już więcej nie usłyszą na żywo. My posłuchajmy zamieszczonego przeze mnie coveru utworu formacji Rare Earth „We’re Gonna Have A Good Time”, czyli Leo de Castro z grupą The Friends na soulowo.

Leo de Castro
Pełne nazwisko: Kiwi Leo de Castro Kino
Ur. 12.04.1948 r. – Benneydale, Wyspa Północna, Nowa Zelandia.
Zm. 03.03.2019 r. – Auckland, Wyspa Północna, Nowa Zelandia.
Wybrane płyty: „Big Red Rock” z The Friends (1974), „Rocco” z Johnny Rocco Band (1976), „Voodoo Soul – Live at The Basement” z The Friends (1988), „Long White Clouds” (1988), „Leo de Castro and Friends” (2017).
Ważniejsze utwory: „Wichita Lineman” z King Harvest (1971), „B-B-Boogie” z The Friends (1972), „Lucille” z The Friends (1973), „Heading in the Right Direction” z Johnny Rocco Band (1975), „Suspicious Minds” z Leo de Castro & Babylon (1979).

Dodaj komentarz