„Fascynująca historia miłosna, ale i tragiczna historia człowieka nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie

Lata dwudzieste XX wieku. Młody Turek przyjeżdża na naukę zawodu do Berlina. Na wystawie malarstwa wielkie wrażenie wywiera na nim autoportret młodej niemieckiej artystki, zadziwiająco podobny do Madonny z obrazu renesansowego mistrza. Pewnego dnia poznaje jego autorkę. Tak zaczyna się jedna z najpiękniejszych, najbardziej autentycznych historii miłosnych w nowoczesnej literaturze tureckiej.

Wywodzący się z innej kultury, bezstronny obserwator w mistrzowski sposób odmalowuje burzliwą atmosferę Niemiec, które liżą powojenne rany. Udaje mu się uchwycić nastroje i rozmowy berlińskiej ulicy, a także stworzyć wyrazistych bohaterów.

To proza, która oddaje nastrój tamtej epoki równie znakomicie jak utwory Ericha Marii Remarque’a.”

Źródło opisu

Sabahattin Ali poeta, nowelista i powieściopisarz, jeden z pierwszych realistów w nowoczesnej literaturze tureckiej. Skończył szkołę pedagogiczną w Stambule i pracował, jako nauczyciel. Podczas dwuletniego stypendium w Niemczech miał okazję poznać zarówno środowisko nacjonalistów, jak i lewicujących studentów – zdecydowanie bliżej mu było do tych drugich. Po powrocie do kraju publikował zbiory opowiadań, wiersze i powieści. Był także współzałożycielem pisma satyrycznego i angażował się w sprawy społeczne, co przypłacił dwukrotnym pobytem w więzieniu. Po wyjściu na wolność w 1948 roku znajdował się pod ciągłą obserwacją, zaczął, więc myśleć o ucieczce z Turcji – został zabity przez przemytnika podczas próby przekroczenia granicy z Bułgarią.*

Tak brzmi krótka notka na temat autora znajdująca się na tyle okładki. Jednak ja opisałabym go krócej. Sabahattin Ali to człowiek, który za pomocą jednej stosunkowo krótkiej książki odmienił mój pogląd na pewne kwestie dotyczące człowieka. Jest to człowiek, który potrafił pokazać niesamowicie istotną rzecz, na którą większość z nas nie zwraca nawet uwagi. Nie mogę się nadziwić, że do tej pory nigdy nie słyszałam o jego twórczość. Tak wiele mnie ominęło.

 *notatka pochodzi z okładki książki.

 

Mało, kto wie, że wrześniowa premiera Madonny w futrze nie jest pierwszą premierą. Tak naprawdę jest to tylko wznowienie nakładu książki, która powstała wiele lat wstecz. Cieszę się, że miało to miejsce. Ponieważ bardzo rzadko mamy przyjemność poznać autorów z krajów tak odległych. Sama nie miałam nigdy styczności z literaturą turecką. Jaka wielka szkoda! Okazała się w tym przypadku taka pouczająca.
Jednak wszystko po kolei.

Opis książki mówi nam, że kiedy do niej sięgniemy, będziemy mieli przyjemność poznać fascynującą historię miłosną. Osobiście po skończeniu tej pozycji ani przez chwilę nie nazwałabym jej opowieścią o historii miłosnej. Madonna w futrze tak naprawdę opowiada dzieje mężczyzny, który urodził się w niewłaściwym czasie i miejscu. Raif za żadne skarby nie potrafił przystosować się do otaczającego świata. Korzystając z propozycji ojca, ucieka do Berlina pod pretekstem nauczenia się, jak wytwarzać mydło o specjalnym zapachu. Właśnie tam, w mieście pochłoniętym polityką oraz próbującym otrząsnąć się po minionej wojnie – poznaję Marię.

Każdy z nas ma swoją ulubioną postać, którą mógłby nazwać ideałem albo przynajmniej czymś bliskim jemu. Dla jednych jest to bohater ulubionej książki, dla drugich filmu, a dla kolejnych postać z obrazu. Odnajdując taką postać, zaczynamy snuć marzenia. Wymyślamy, jaką osobą może być, a kiedy wysnujemy już cały plan, żałujemy, że to tylko fikcja. Co zrobić, jeśli w takim przypadku jak Raifa, bohater z marzeń ożywa? Na dodatek jest jedyną osobą, która wydaje się rozumieć uczucia targające naszym bohaterem.

Madonna w futrze, historia niezwykle smutna i poruszająca. Historia samotności, ale także wiecznej miłości. Historia krzywdy, jaką człowiek wyrządza sobie i bliźniemu. Historia po prostu wyjątkowa. Dzięki niej mamy możliwość poznania człowieka, którego z pozoru nazwalibyśmy nijakim. Koło takiej osoby przeszlibyśmy niewzruszeni tak jak ludzie przechodzili obok Raifa. Najwyżej zdalibyśmy sobie takie same pytania, jak bohater z pierwszych stron. „Po co oni w ogóle żyją? Co mają z życia? Jaki jest sens tego, że oddychają?” Wydalibyśmy osąd, nie próbując nawet zrozumieć. Wypadałoby tutaj postawić sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje?

Samą książkę trudno nazwać powieścią. Skłaniałabym się bardziej do nazwania jej nowelą albo pamiętnikiem. Nie licząc pierwszych stron to tak naprawdę właśnie z tym mamy do czynienia.  Ponieważ nasz bohater kierując się desperacką chęcią poznania Raifa w ostatnich dniach jego życia postanawiam przeczytać zapiski z jego zeszytu. To właśnie one zajmują zdecydowaną większość stron.

Pragnąc być całkowicie obiektywną, muszę przyznać, że oprócz wszelkich plusów odnalazłam również minus. Nic wielkiego, ale wytrącało mnie to z rytmu. Tym minusem były dialogi. Książka nie zawiera ich za wiele, ale kiedy pojawiały się przynajmniej w połowie, kończyły się wykrzyknikiem. Może autor w ten sposób chciał nam przekazać emocję, jakie targały bohaterami. Jednak czasem było to tylko jedno słowo np. przytakujące, a i tak kończyło się „!”. Wyglądało to trochę jakby Maria i Raif większość czasu na siebie po prostu krzyczeli.

Podstawową rzeczą, którą każdy z nas po przeczytaniu książki Sabahattiniego Alego powinien zapamiętać sobie, żeby nigdy nie osądzać nikogo ani niczego nie znając całej historii. Można by rzec, że jest to coś, co powinien każdy z nas wiedzieć od urodzenia, ale niestety tak nie jest. Jeśli nie wiesz, dlaczego nie powinniśmy tego robić, w takim razie sięgnij po tą książkę, wtedy wszystko stanie się jasne.

Najlepszy cytat książki

„Czy to takie istotne, gdzie człowiek się urodził i czyim jest dzieckiem? Najważniejsze jest to, aby dwoje ludzi odnalazło siebie nawzajem, szczególnie na tym świecie, na którym takie szczęście przydarza się bardzo rzadko. Wszystko inne to szczegóły bez znaczenia, które powinny ułożyć się same z siebie i naturalnie podporządkować się tej najistotniejszej kwestii.”

 

Pozdrawiam,

A.

 

Dziękuje portalowi zazyjkultury.pl za umożliwienie przeczytania Madonny w futrze – Sabahattiniego Alego.

DSC_0818

Dodaj komentarz