Zastanawialiście się, co zadziałoby się, gdyby wasze życie legło w gruzach w dosłownym tego słowa znaczeniu, nagle znajdujecie się w innej rzeczywistości i przede wszystkim w innym ciele?

Nie? Mnie raczej taki scenariusz nie przyszedł do głowy. Jednak główny bohater „Kodu nieśmiertelności” właśnie takie coś przeżył.
Colter budzi się w pociągu i prawie nic nie pamięta z ostatnich godzin. Wie tylko, że musi zadzwonić do ojca, by go przeprosić. Nie rozumie, co się dzieje i w jaki 
sposób znalazł się w tym pociągu. Doznaje szoku, gdy w szybie widzi nie swoje odbicie. Tym bardziej że kobieta z naprzeciwka zna go i zwraca się do niego innym imieniem. To za dużo dla Coltera, ale życie potrafi być jeszcze bardziej okrutne. Pociąg wybucha…
Żołnierz powinien umrzeć razem z wybuchem, jednak budzi się w dziwnej kopule i 
dowiaduje się, że ma tam jeszcze raz wrócić na osiem minut i dowiedzieć się, kto jest zamachowcem. Ile razy Colter będzie musiał przenieść się do tamtej rzeczywistości, by to odkryć? Jak to możliwe, że cały czas tam wraca? Co się naprawdę z nim stało? 

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie. Dopiero moja koleżanka poleciła mi go i razem obejrzałyśmy. Z jej opowieści wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie do końca byłam przekonana, czy to film dla mnie, ponieważ raczej nie gustuję w tego typu historiach, ale ciekawość jak zawsze w moim wypadku wygrała. Trzeba co jakiś czas zmienić swoje upodobania, nieprawdaż? Jest to jeden z niewielu filmów, który obejrzałam na raz. Czy to oznacza, że tak bardzo mi się podobał? Szczerze, to trudno mi go ocenić. Mam bardzo mieszane uczucia co do niego.

Na początku mimo wyjaśnień mojej koleżanki bardzo się gubiłam w fabule.

Miałam problem z odróżnieniem głównego bohatera. Gdy już pamiętałam, kto nim jest, zaczęłam zastanawiać się nad całą fabułą. Na pewno celem było zagmatwanie jej i brak zrozumienia, lecz mnie to okropnie frustrowało. To wszystko było dla mnie tak poplątane, że przerastało mój umysł. Oczywiście z czasem zrozumiałam wszystko (prawie wszystko), ale był to bardzo powolny proces i niestety dla mnie męczący.

Teraz zaprzeczę poprzedniemu akapitowi.

Mimo tej dość ważnej wady, fabuła sama w sobie była bardzo intrygująca i wciągająca. Może właśnie ta irytacja sprawiła, że zapragnęłam poznać dalszą część filmu. Nie mogłam oderwać oczu od komputera. Chciałam koniecznie dowiedzieć się, co będzie dalej, czy uda mu się wypełnić misję, o co chodzi tym ludziom, dlaczego pociąg został wysadzony. Takich pytań pojawiało się tysiące. A ja musiałam poznać na niej odpowiedzi.

Co do gry aktorskiej nie mam zastrzeżeń.

Jak mam być szczera, to nikt nie przykuł mojej uwagi ani pozytywnej, ani negatywnej. Aktorzy przekazali treść, odwzorowując rzeczywistość. Poza tym moją uwagę przykuły efekty specjalne. Nie były one tak spektakularne, jak w filmach fantasy, typowo science fiction, czy filmach akcji, jednak sprawiły, że przenosiłam się do tamtej rzeczywistości.

Nie jestem w stanie zbyt dużo powiedzieć na temat Kodu nieśmiertelności.

Jestem zadowolona, że go obejrzałam. Przydała mi się zmiana. Jednak jest to film, który nie każdemu przypadnie do gustu. Osobom, które lubią tego typu produkcje, bez wątpienia się spodoba. Natomiast innych może męczyć, choć zapewniam, że jest interesujący.

kod nieśmiertelności

Dodaj komentarz