Trzy lata temu postanowiłem sięgnąć po pierwszą książkę coraz bardziej popularnego japońskiego pisarza, niejakiego Harukiego Murakamiego. Zanim jednak to zrobiłem, poradziłem się pewnej osoby, czy nie jest to przypadkiem strata czasu.
Z nie do końca jasnego mi powodu spoglądałem nieufnie na księgarnianą półkę, na której spoczywały dzieła tego autora.
Zniechęciły mnie chyba informacje, które mogłem przeczytać na odwrocie jego książek. To raczej nie dla mnie, stwierdziłem.
Zauważyłem jednak, że wcześniej wspomniana osoba bardzo rozchwytuje tego azjatyckiego twórcę. Wiedząc, ma ona bardzo dobry literacki gust postanowiłem zaryzykować. Mimo wszystko zapytałem się Jej, czy warto. Odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła.
„Myślę, że Ci się spodoba. Wydaje mi się, że to pisarz piszący w rytmie Twojej duszy”. Nie często słyszy się takie słowa.

Pozostało mi już tylko zaryzykować.

Na pierwszy ogień poszedł pamiętnik Murakamiego: „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”. Sięgnąłem po tą książkę nieprzypadkowo.
Po pierwsze chciałem dowiedzieć się, jakim człowiekiem jest Murakami – a co jest lepszym źródłem niż Jego autobiografia?
Drugi powód jest bardzo prozaiczny: sam lubię biegać, więc lektura powinna być dla mnie odpowiednia.

Myślę, że możemy nadawać na tych samych falach – pomyślałem. Zacząłem, więc sięgać po kolejne powieści i opowiadania Murakamiego. Jak wygląda to dzisiaj? Wszystkie Jego wydane w Polsce książki stoją u mnie na najwyższej półce domowej biblioteki.
Zupełnie niezagrożone przez innych autorów. Gdybym chciał w tej chwili opisać wszystkie przemyślenia, do których zmusiły mnie książki tego japońskiego pisarza, musiałbym napisać bardzo długi artykuł. Mam nadzieje, że kiedyś to zrobię.

Po tak długim wstępie należy przejść do sedna sprawy, a więc najnowszej książki Murakamiego „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa.” Nie zamierzam się wdawać w żadne szczegóły. Chciałbym poruszyć tylko kilka kwestii. Pierwszą jest to, że dzięki tej powieści zrozumiałem, za co tak bardzo uwielbiam Murakamiego. Za Jego bunt przeciw tak zwanej „normalności”. Książek o buncie jest oczywiście całe mnóstwo. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o prozie takich autorów jak Jack Kerouac, czy J. D. Salinger. Bohater Murakamiego również się buntuje, na swój własny sposób. Poddaje się własnej logice i unika znanych powszechnie schematów myślowych. „Normalnemu” człowiekowi taki bohater może się wydawać szalony. Wszystko dlatego, że ów „normalny” człowiek żyje w świecie wyżej wspomnianych schematów. Są rzeczy, których nigdy nie zrobi. Nie rzuci pracy z dnia na dzień, żeby szukać sensu swojego istnienia i nie poleci na drugi koniec świata, żeby odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań. Bohater Murakamiego nie zawaha się przed takimi krokami.

Czasem wydaje mi się, że twórczość Murakamiego to policzek wymierzony owej „schematycznej normalności”.
Bo czym jest normalność? Da się ją w jakikolwiek sposób zmierzyć? Czy człowiek, który nagle zaczyna robić coś, co wydaje się dla wielu irracjonalne, przestaje być normalny? Gdybym miał podsumować twórczość Murakamiego w kilku słowach użyłbym słów pisarza, do którego japoński autor ma z pewnością spory sentyment. „Normalność nie jest kwestią statystyki”. – to zdanie z „Roku 1984” Georga Orwella.
Sam Murakami w powieści „Norwegian Wood” stwierdził ponadto, że „Nasza normalność polega na tym, że zdajemy sobie sprawę z własnej nienormalności.”

„Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa” opowiada o poszukiwaniu zagubionej tożsamości i walce z własną, mocno zakorzenioną w psychice przeciętnością. To jednak nie wszystko. Zostaje tutaj poruszona jeszcze jedna bardzo ważna kwestia.
Czym w obecnym świecie jest męskość? Osobiście mam wrażenie, że cecha ta przechodzi poważny kryzys.
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że ginie, no właśnie w czym? Oczywiście w schematach. W tym, co rzekomo można robić, a czego nie. W tym, co jest niby dobrze postrzegane przez samego siebie i otoczenie, a tak naprawdę jest niczym więcej niż zwykłym strachem przed wyzwaniami. Bo nie żyje się przecież po to, żeby nie podejmować ryzyka w walce o to, co naprawdę ważne.
Owo podjęcie walki, które stało się dla mnie motywem przewodnim powieści, sprawiło że stała się ona moim ulubionym dziełem japońskiego pisarza.

O najnowszej książce Murakamiego można by jeszcze bardzo długo pisać. Myślę, że nie ma to jednak sensu.
Bo jak przestrzega niedoszły noblista „W życiu są rzeczy zbyt skomplikowane, by je wyjaśnić w jakimkolwiek języku.”

200179-155x220

 

Dodaj komentarz