„Dziecięce zabawy” Tomasz Mróz w paranormalnym kryminale

Opis Wydawcy: Rok 1967 był pełen wstrząsających wydarzeń. Trzej jedenastoletni chłopcy zostali zamordowani w bestialski sposób przez sprawcę nazwanego „Wampirem z Kopalni”, który po ujęciu stwierdził jedynie, że zbrodnie były wynikiem pomyłki, nie tłumacząc głębiej motywów postępowania. Ciało czwartej, dorosłej ofiary wspomnianej przez „Wampira” zniknęło bez śladu. Po latach znowu grasuje w miasteczku seryjny morderca, usuwając ze świata ludzi, którzy w 1967 byli rówieśnikami zamordowanych. Kolejne zabójstwa są wzorowane na tych sprzed kilku dekad. Śledztwo wydaje się prowadzić donikąd. Ślady stają się zagmatwane, a w zdarzeniach nie można się doszukać logiki. Na horyzoncie zdarzeń pojawiają się również niespodziewanie dziwne postacie: milioner Bratkiewicz, który twierdzi, że jest synem zaginionej ofiary „Wampira”, oraz piękna Catherine. Niewiarygodne, na pierwszy rzut oka przypadkowe fakty łączą się ostatecznie w logiczną całość. Czy można oddać swoje życie w imię przyjaźni? Jak mocno dążenie do bogactwa jest w stanie wypalić ludzką duszę? Czy zemsta może stać się motywem przewodnim na całe życie? Odpowiedź na te pytania staje się kluczem do rozwiązania zagadki. Powieść Tomasza Mroza to historia kryminalna z elementami grozy. Pomimo że treść opisuje zdarzenia z gruntu mroczne, to autor, swoim zwyczajem, nie stroni od ironicznych obserwacji rzeczywistości. Wszystko łączy się w zgrabną całość, która dostarcza zarówno emocji, jak i refleksji odnośnie do motywacji napędzającej ludzkie działania.

~*~*~*~

zazyj-kultury-ksiazkaTytuł „Dziecięce zabawy” Tomasza Mroza, jak również opis na okładce od razu mnie zaciekawił. Pomyślałam, że będzie to świetny kryminał. I faktycznie, byłby taki, gdyby nie fakt, że przez pierwsze, mniej więcej sto stron, byłam strasznie znudzona fabułą, która ciągnęła się strasznie mozolnie. Książkę zrehabilitowały pozostałe prawie dwieście kart na których powstała historia łącząca kryminał z zjawiskami pozaziemskimi. Nagle wkroczyłam w mroczne wnętrze fabuły nakreślonej przez autora. Po skończonej lekturze, szczerze żałowałam, że nie była ona tak wciągająca od początku, ale cóż… Konkrety 😀

Już na początku mamy powiedziane, wokół czego będzie kręciła się cała akcja, mianowicie wokół szatańskiego złota skradzionego przez dwóch mężczyzn. Każdy posiadacz złota zostaje zabity w imię bogactwa. Stąd zapewne wzięła się jego nazwa. Morderstwo wspólnika złodzieja, a później trzech jedenastoletnich chłopców stanowiło źródło wydarzeń mających miejsce około czterdziestu lat później.

„Zgodnie ze swoją diabelską naturą złoto pochłonęło kolejne ludzkie istnienie.”

Wstęp jest retrospekcją, momentem zajrzenia do przeszłości i zdarzeń, które miały wówczas miejsce. Następnie trafiamy do teraźniejszości, gdzie głównym miejscem akcji jest komisariat policji oraz miejsca kolejnych przestępstw. Już na początku lektury wiedziałam, a całość tylko mnie w tym utwierdziła, że gdyby opowieść o „szatańskim złocie” autor zamieścił na końcu książki, dałoby dużo lepszy efekt. Niestety ten fragment spowodował, że naprawdę nie potrzeba głębiej się zastanawiać, by odkryć co się wydarzy. Wielu zwrotów akcji, tudzież zaskoczenia wydarzeniami raczej nawet mniej uważny czytelnik nie uświadczy.

W książce napotykamy jednak na kilkoro ciekawych postaci, przy czym wydaje się, że głównym bohaterem jest komisarz Przytuła. Pulchny policjant, który wydaje się nieraz ciapowaty, innym zaś razem całkiem niezłym i zmyślnym śledczym. Często ma się wrażenie, że jest typowym w mentalności polskiej policjantem, który ma problem ze znalezieniem skradzionego roweru spod bloku, a co dopiero mordercy. W innych zaś momentach, czuje się jakby to była tylko maska codzienności pod którą skrywa się przenikliwy i analityczny umysł. Jego sympatyczna powierzchowność niejednokrotnie daje mu możliwość wydobycia informacji tam, gdzie wydaje się to trudne do osiągnięcia — jak choćby od bywalców „ławeczki”. Od razu na myśl przyszła mi słynna już ławeczka z serialu „Ranczo”. 😀 Takich skojarzeń jest więcej, choćby znany pewnie wszystkim czytelnikom z „Władcy Pierścieni” Golum i jego szaleńcze poczucie własności pierścienia wykutego w Mordorze. Tu również mamy do czynienia z takim zachowaniem. I na koniec podwładni komisarza, Wróżka i Mierczak stanowiący barwne dopełnienie opisywanej posterunkowej codzienności znacznie podnosi ocenę całości książki.

Rzeczoną codzienność dostajemy właśnie przez pierwszą setkę stron, przeplataną problemami nadchodzącego egzaminu sprawnościowego, kolejnymi trupami oraz przybyciem kobiety z przeszłości komisarza. Na komendzie bowiem pojawia się była narzeczona Przytuły — Jadwiga — która niespodziewanie otrzymuje szansę, by zemścić się na mężczyźnie, który w przeszłości nią wzgardził. Przeprowadza zatem dość specyficzne szkolenie antymobbingowe, siejąc zamęt w strukturach posterunku oraz rozpacz policjantów. Komendant ucieka z ewentualnego miejsca „tortur” zostawiając na straży swoich nieustraszonych podkomendnych. Niestety, policjanci muszą się skupić, nie tylko na odpieraniu ataku ze strony pani podinspektor, ale jeszcze złapać mordercę, który gromadzi na swym koncie coraz więcej ofiar.

„Policjanci zastygli na moment w milczeniu, pomimo że wizyta była zapowiedziana. Nawet wygadany Przytuła zapomniał na moment języka w gębie.

— Jadwinia? — wystękał w końcu, a jego twarz wyrażała zamęt w jego głowie.

Podszedł bliżej przybyłej, jednak ta nie wyciągnęła ręki na powitanie. Widać było, że zna ona komisarza i raczej nie wspomina miło.

— Przytuła? — Była równie zaskoczona, jak policjanci. — Jak ty wyglądasz? Gruby jak beczka!”

Mimo, iż nie zajęło mi dużo czasu odkrycie, kto zabija, jak również motyw tych morderstw nie stanowił wielkiej tajemnicy, nie chciałabym spojlerować, gdyż zapewne wielu będzie zadowolonych z książki i wolałoby samodzielnie odkrywać fabułę. Co zatem przemawia za tą lekturą? Przede wszystkim jest, tak czysto na gruncie polskim, po prostu zabawna, mimo iż jest utrzymana w konwencji kryminału. Ukazanie pracy policjantów w niewielkim komisariacie, tego w jaki sposób powiązania ze światem biznesu i osobami na określonych stanowiskach ułatwia życie oraz wykreowanie bohaterów z którymi nie sposób nie sympatyzować oraz ironiczne poczucie humoru autora, może się podobać. Osobiście uważam, że gdyby początek książki został bardziej przemyślany, dużo lepiej bym się bawiła przy tej lekturze, ale koniec końców mogę uznać „Dziecięce zabawy” jako nawet ciekawie napisany kryminał z wątkiem zjawisk nadprzyrodzonych.

„(…)Większość ludzi to wzrokowcy. Niby nic nie pamiętają, a jak widzą obrazek, bęc, klapki spadają z oczu. Właściwie to możemy ogłosić sukces. Złapany ptaszek trzepocze się w klatce, lecz karząca ręka sprawiedliwości… — Wróżka zacisnął drugą dłoń i pogroził niewidzialnemu wrogowi. Chyba uważał siebie za lokalne uosobienie Temidy. — Ona dosięgnie każdego łotra. Oj, już on nas popamięta, jakem Wruszkowski.

Wróżka najwyraźniej wybrał Onufrego Zagłobę jako idola. (…)

— Chyba za wcześnie na gratulacje — wymamrotał. Wróżka zastygł w pół ruchu. Spojrzał ze zdziwieniem na szefa. Ten wyjaśnił: — Mierczak znalazł przed chwilą martwego (…), z workiem na głowie.

— O, Jezu!

„Lokalna Temida” opadła z jękiem na krzesło. Upuszczony z rąk portret (…) sfrunął na podłogę. Entuzjazm wyparował bez śladu, powróciła szara rzeczywistość.”

I właśnie wplecenie w fabułę wątku sił nadprzyrodzonych zasługuje na docenienie. I tu akurat byłam zaskoczona tym, kto okazał się być osobami spoza ziemskiego padołu i jaki był ich udział w wydarzeniach i tych bieżących, jak również w przeszłości. Ten zabieg był udany i z całą pewnością ubarwił historię.

Nie można się przyczepić również do języka, bo ten jest na wysokim poziomie. Styl autora był dla mnie nieco toporny. Długie opisy, niekiedy zupełnie zbędne i nie wnoszące wiele do samej akcji, trochę męczyły, psując nastrój grozy i oczekiwania, jakie powinny towarzyszyć czytelnikowi przy tym gatunku. Dopiero, jak już wspomniałam wcześniej, po setnej stronie, wydawało mi się, jakby twórca „wyluzował” i dał się ponieść historii, którą pragnął przedstawić. Nagle, fabuła wciągnęła mnie tak, jak powinna od pierwszych stron i to, koniec końców dało ogólną satysfakcję z lektury.

Na uznanie zasługuje z pewnością przesłanie, jakie niesie ze sobą powieść. Czy w imię bogactwa warto poświęcić wszystko, swoje człowieczeństwo, rodzinę, przyjaciół? Czy zemsta naprawdę daje ukojenie, czy też pozostawia w sobie pustkę, której nie sposób zapełnić? Czytając uważnie, możemy zastanowić się nad kwestiami poruszanymi przez autora, które bardzo trafnie, moim zdaniem podsumowuje poniższy cytat:

„Odchylił zarzuconą na skarb płachtę i zapatrzył się w przyniesione złoto. Czy to jest aż tak cenne, żeby opuścić przyjaciół, zabijać ludzi, zdradzać, rezygnować z wszystkiego innego? Potem dopadło go inne pytanie. Czy jakiekolwiek działania ludzkie, choćby i pełne podłości oraz zdrady, sprzedawanie się za pieniądze lub dla idei, czy to jest naprawdę warte zemsty i poświęcenia jej życia? (…) Co dalej? Słowa wiedźmy wróciły proroctwem niczym bumerang. Był stary i zmęczony. Jak teraz żyć na tych zgliszczach?”

Jeśli zatem na ogół nie zaczytujecie się w kryminałach i po prostu chcecie się nieco pośmiać, przy czym odkryć, że nie tylko ludzie chadzają po wymyślonym przez autora świecie wchodząc w paradę bohaterom, to spokojnie możecie sięgnąć po tę lekturę. Fajerwerków raczej nie należy się spodziewać, ale jeśli przebrniecie przez mozolnie toczącą się do przodu pierwszą setkę, to pewnie uśmiechniecie się nawet przy końcu, stwierdzając, że nawet było fajnie spotkać się z Przytułą i jego podwładnymi. 🙂 Ja najbardziej doceniłam nie samą historię, która jak już wiecie zaciekawiła mnie dopiero po pewnym czasie, lecz jej przesłanie. Czy warto zatem sięgnąć po „Dziecięce zabawy” Tomasza Mroza? Moim zdaniem, pomimo pewnych potknięć po drodze, warto zagłębić się w tej lekturze. 😉

„Oczy świeciły mu się radością. Diabelskie złoto swoim zwyczajem przyciągnęło już nową ofiarę, która jeszcze nieświadoma ogromu nieszczęść, które na nią spadną, szykowała kryjówkę na niespodziewanie znalezione bogactwo.”

 

 

Lilianna Garden
(https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com/)

mróz

Dodaj komentarz