Do przeczytania „Dziadów” prawie każdy był zmuszony lub będzie.

Obowiązkowa lektura szkolna i w dodatku jedna z najważniejszych… To nie brzmi dobrze. To brzmi fatalnie.
Jednak w przyszłości mam zamiar zdać jak najlepiej maturę z polskiego i postanowiłam po raz drugi spotkać się z „Dziadami”. Nie uznaję 
wyłącznie streszczeń. To jedna z najsławniejszych książek polskiego autora. Nawet pomijając maturę, powinnam ją znać.

Jeśli się nie mylę, „Dziady część II” czytałam rok temu. Niestety kompletnie nie przypadły mi do gustu i jedynym jej plusem, który udało mi się znaleźć, była wiedza na temat obrzędu Dziadów. Jednak w tym roku postanowiłam pozytywnie podejść do dzieła Mickiewicza. Moja krótka znajomość z „Panem Tadeuszem” (na razie mam za sobą pierwszą księgę, ale niebawem to się zmieni) dała mi nowe spojrzenie na autora. Dlaczego teraz nie miałoby tak być? W końcu byłam młodsza, inaczej postrzegałam świat, a lektury były dla mnie przykrym obowiązkiem. Stąd też wziął się ten post, bo recenzją nie można tego nazwać. Jakim prawem mam oceniać dzieło polskiego, wybitnego pisarza?
Jestem młoda, brakuje mi 
doświadczenia, wiedzy, nie do końca znam jeszcze poprawną polszczyznę… 
Podejrzewam, że zgodzicie się ze mną, że nie mam najmniejszego prawa do ocenienia tego dramatu. Natomiast mam prawo do uczuć towarzyszących mi przy jej czytaniu.
I to właśnie nimi chcę się z wami podzielić.

Jak wcześniej pisałam, miałam wiele obaw, co do kolejnej części.

„Dziady część II” naprawdę bardzo źle mi się kojarzą. Mam wrażenie, że ta książka oprócz wiedzy historycznej i mentalności, nic więcej mi nie dała. Choć z drugiej strony to i tak wiele. Jednak do kolejnej części (wiem, że „Dziady” były pisane nie po kolei. Cały czas będę miała na myśli część III)  podeszłam z nieskrywaną ciekawością. Wszystko we mnie wrzało, gdy tylko się okazało, że nie opisuje ona wyłącznie obrzędów ludowych. Nawiązania do historii, którą tak kocham i jestem w stanie umiejscowić w czasie oraz wykorzystać swoją wiedzę, sprawiły, że po raz kolejny zmieniłam swój pogląd na Mickiewicza

Niestety miałam problem z językiem. Okazało się, że wiele istotnych wydarzeń przegapiłam, ponieważ po prostu nie zrozumiałam jakiegoś symbolu, czy pomyliłam bohaterów, których swoją drogą było naprawdę dużo. To trochę mnie zniechęcało. Walczyły we mnie dwa wcielenia – jedno to ciekawskie, drugie to zdezorientowane. 

W ogóle „Dziady część III” kojarzą mi się obecnie w dość nietypowy sposób. Gdy je czytałam, byłam chora i miałam gorączkę. Moja wyobraźnia przekroczyła niektóre granice, przez co cała opowieść została ubarwiona. Przy jej omawianiu trochę inne obrazy widzę, niż kiedy zagłębiałam się w nią pierwszy raz. To wszystko brzmi groteskowo i takie jest, ale nie zmieni to faktu, że mam ciekawe wspomnienia.

Jakie są moje ostateczne odczucia?

Ta część też mi nie przypadła do gustu. Nie jestem w stanie wskazać przyczyny, jednakże nie mogę też zaprzeczyć, że jest inaczej.
„Dziady” na razie pozostają na liście moich nielubianych lektur. Kiedyś przyjdzie czas, kiedy jeszcze raz postanowię je przeczytać i wtedy wyrobię sobie ostateczne zdanie. Na przestrzeni lat wiele może się zmienić. A może czwarta część przypadnie mi do gustu?

dziady

 

Dodaj komentarz