Jest takie powiedzenie, które mówi, że o gustach i guścikach się nie dyskutuje. W końcu każdy ma prawo do posiadania własnej opinii i jej uprzejmego wyrażania. Często mimo to sprowadza się wszystkich do jednego poziomu i krytykuje za to, że ktoś lubi coś mało popularnego, źle się kojarzącego czy niepasującego do danej osoby. Niestety jest tak również w przypadku muzyki. Sama tego doświadczyłam, ponieważ bardzo lubię rocka, metal i muzykę klasyczną. Prawie wszyscy mi mówili, że powinnam zostać przy klasyce, ewentualnie w ramach kompromisu przy starym, alternatywnym rocku. Czy to nieoburzające? Dlatego że jestem małą, podobno uroczą kobietą mam zaprzestać słuchać swojej ulubionej muzyki? W ramach buntu i zamiłowania nadal jej słucham i w taki sposób zdobyłam okazję, by przesłuchać najnowszą płytę Jarocy – Divided.

Grupa Jarocy powstałą z inicjatywy Jarosława Nyckowskiego, który jest wyjątkowo utalentowanym muzykiem, gitarzystą i laureatem wielu konkursów muzycznych. Podkreśla on, że chciał ożywić polski metal i wprowadzić coś nowego, kreatywnego o niekonwencjonalnych połączeniach. Brzmi fantastycznie, prawda? Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do całego albumu, mimo że aż tak bardzo nie jestem zapoznana z heavy metalem i pokrewnymi mu gatunkami. Zawsze siedziałam bardziej w tych alternatywnych wykonaniach. Jednak nie można się przecież oprzeć nowoczesnemu metalowi z podobno progresywnymi elementami. Co z tego wyszło?

Jestem bardzo zawiedziona. Znawcą nie jestem, ale uważam, że nie trzeba być nim, by słyszeć, że nic z obiecywanych niesztampowych połączeń, kreatywności i wszystkich tego synonimów nie wyszło. Dla mnie prawie wszystkie utwory na tej płycie brzmią prawie tak samo i nie wyróżniają się niczym. Są tymi piosenkami, na które się nie zwraca uwagi. Przechodzi się obok, rejestruje, że coś tam leci i idzie dalej, nie zapamiętując nic z tego. Spodziewałam się czegoś o wiele mocniejszego i lepiej wykonanego.

Owszem – utwory są żywe, energiczne, spełniają swoją funkcję, ale nic poza tym. Wokalista się nie wyróżnia olśniewającym głosem, melodie nie są zachwycające, a słowa… No cóż, dla kogoś ze słabym słuchem muzycznym i jeszcze słabszą znajomością języka angielskiego nic nie znaczą (dobrze, że jest książeczka z tekstami, to takie osoby jak ja mogą sobie chociaż potłumaczyć). Poruszają ważne tematy, ale kolejny raz jest to mało oryginalne i mało chwytające za serce.

Przez takie płyty naprawdę czasami tracę wiarę w metal, polską muzykę i całą tę otoczkę. Oczywiście jeszcze nie spisuję Divided na straty, bo na pewno dam jeszcze przynajmniej jedną szansę albumowi. W końcu pierwsze wrażenia nie muszą być zawsze słuszne, jednak na razie nie chcę do tego wracać. Wolę poszukać innych, według mnie lepszych grup albo postawić na klasyki z tego gatunku. Myślami jeszcze pewnie wrócę do Jarocy i ich nowych wydań (jeśli się pojawią), ale nie jest to coś, co mnie przekonuje.

Tracklist:

d2FjPTcxOXgx_src_118648-jarocy

1. Divided

2. Deacon of death

3. Light in the dark

4. The reign of chaos

5. Bullets tearing the sky

6. Order we’ll be fighting for

7. The war is coming

8. Fear to be alive

9. This is the end

10. The world is mine (Manic)

Dodaj komentarz