Miłość jest chorobą i jednocześnie nią nie jest.

 

To szczęście, ale i cierpienie, które rozdziela. Tak jak ludzie uciekają w mniejsze szczęścia i smutki, również uciekają w mniejsze miłości.

Jodi, z zawodu psychoterapeutka, uparcie odgrywa rolę żony idealnej: nigdy nie zadaje kłopotliwych pytań, sprząta, troszczy się o Todda
i z całych sił próbuje go wspierać. On, przedsiębiorca, wiele zarabia, ale i wplątuje się w liczne romanse z młodszymi kobietami.
Zawsze jednak wraca do ich wspólnego domu, wspólnego życia. Oboje zawarli między sobą niewypowiedzianą umowę braku pretensji.
Męczące przedstawienie zostaje przerwane niespodziewaną ciążą jednej z kochanek. Dopiero wtedy konstrukcja ich małżeństwa, która już dawno drżała w posadach, nareszcie się rozsypuje. Znika dzielenie mieszkania, spanie w jednym łóżku, wesoły pies o imieniu Freud.
Znikają również pieniądze, przynajmniej te należące do Jodi. Pojawia się natomiast podstępna myśl: zabić męża i zgarnąć pulę, nim testament zostanie zmieniony na jej niekorzyść.

Krok po kroku, prowadzeni za rączkę, zgłębiamy się w zafałszowaną rzeczywistość dwojga niegdyś kochających się ludzi. Już na pierwszych stronach obserwujemy spokój i opanowanie Jodi w codziennej relacji z mężem, a równocześnie jej stany wewnętrzne, zupełnie niewspółgrające z zachowaniem. Bardzo podobały mi się fragmenty, gdzie wiedza psychologiczna i pedagogiczna przeplatały przemyślenia głównej
bohaterki. Jodi nie jest terapeutką tylko z nazwy – dysponuje informacjami związanymi z zawodem, ludzką psychiką i mechanizmami
behawioralnymi. Odnosi je do sytuacji, w jakiej się znalazła, nieustannie analizując psychikę swoją i męża. Dzięki temu czytelnik dowiaduje się czegoś nowego o Adlerze czy Jungu, a także metodach prowadzenia terapii. Tego typu zabieg działa na korzyść przedstawionej historii, uwiarygodniając ją, na dodatek wywołuje mimowolny podziw dla pisarki, która solidnie przygotowała się do tworzenia książki. Przez wnikliwe opisy stanów wewnętrznych utożsamiamy się zarówno z Jodi, jak i Toddem, co sprawia, czasem nie potrafimy zdecydować, które z nich ma rację. Czytelnik sam musi odnaleźć prawdę, wejść w rolę sędziego i wydać werdykt, po czyjej staje stronie.

Todd, jako przedsiębiorca i umysł ścisły, nie ma tak rozbudowanych wniosków. Rzeczywistość pokazywana jego oczami zawiera najczęściej opis bardziej prozaicznych stanów wewnętrznych. Co oczywiście nie świadczy, że mężczyzna został przedstawiony jako głupszy.
Dzięki temu czytelnik ma szansę obserwować dwa punkty widzenia: żeński i męski, na dodatek być w kilku miejscach naraz.

Czytanie losów rozpadającego się małżeństwa było dla mnie ucztą dla intelektu. Uwielbiam, gdy po skończeniu lektury w mojej głowie pojawia się myśl, jak po wyśmienitym posiłku: ,,Doskonałe”. Tak było i tym razem. Świetnie rozegrane wątki, ciekawie skonstruowani bohaterowie, szybkie tempo akcji – to wszystko sprawia, że ,,W cieniu” na długo pozostaje w pamięci. Tej książki nie trzeba bronić, bo broni się sama.
Od początku zapowiadała intrygującą historię, ale w konsekwencji dała o wiele więcej.
Polecam!

w-cieniu-b-iext27631440

Dodaj komentarz