Netflix nie pozwolił nam długo czekać na drugi sezon „Chilling Adventures of Sabrina”. Muszę przyznać, że choć w teorii nie jestem grupą docelową, do której skierowany jest ten serial, całkiem przyjemnie oglądało mi się pierwszy sezon. Może sama forma nie była dla mnie czymś interesującym, ale ta produkcja bardzo dużo zyskiwała tematyką oraz bardzo dobrze rozpisanymi rolami. Moim głównym zarzutem wobec sezonu numer jeden był przede wszystkim nudny wątek miłosny, nijakie wątki szkolne i momentami zbyt nastolatkowa stylistyka. Jednak wszystko to było podane w tak subtelnej formie, że nie dało się nie zachwycić samą Sabriną, jej naiwnością oraz urokiem osobistym.

Moje oczekiwania wobec sezonu drugiego były ogromne z trzech powodów. Po pierwsze zakończenie poprzedniego sezonu zwiastowało, że główna bohaterka przejdzie wewnętrzną zmianę, odrzuci wszelkie wątpliwości, które hamowały ją wcześniej oraz stanie się pełnokrwistą i charakterną bohaterką. Po drugie, twórcy serialu zapowiadali, że w II sezonie można się spodziewać znacznie mroczniejszego klimatu, co było bardzo potrzebne tej produkcji. Po trzecie, w mediach pojawiały się informacje, że prędzej czy później większą rolę w całej historii odegra Salem, czyli kot, który towarzyszy głównej bohaterce. Czy moje wysokie oczekiwania zostały zaspokojone? Cóż. Przekonajmy się.

Po obejrzeniu całości, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że drugi sezon „Chilling Adventures of Sabrina” można właściwie podzielić na dwie części. Niestety nie są to części, które się ze sobą jakość łączą ani nijak ze sobą współpracują. Idąc chronologicznie, zacznę od tej gorszego puzzla, który na moje nieszczęście, przybiera ogromne rozmiary. Nie wiem co się zadziało w kwestii scenariusza w pierwszych, pięciu odcinkach tego serialu, ale to, co tam zobaczyłem, było kumulacją wszystkich, złych rzeczy, które zadziały się na przestrzeni sezonu pierwszego. Zacznę od wątku, który dla jednych może być wręcz marginalny, ale mnie w kilka minut wprowadził w stan irytacji. Tak jak pisałem chwilę wcześniej, w poprzednim sezonie pojawiło się kilka słabszych momentów, które jednak zostały przedstawione w tak subtelny sposób, że na dłuższą metę nie przeszkadzały mi w czerpaniu dużej przyjemności z oglądania. Serial już w pierwszym sezonie próbował między linijkami przemycić wątki zmagań z tożsamością płciową Susie oraz równouprawnienia płci. W drugim sezonie zostają one kontynuowane, jednak w tym przypadku subtelność z I sezonu została gdzieś zgubiona. To, co było tłem dla postaci Sabriny wcześniej, teraz stało się pierwszoplanowym problemem, który nie jest w żadnym stopniu interesujący. Dlaczego? Jeśli twórca filmu/serialu zabiera się za zgłębianie ważnego społecznie problemu, to niech to zrobi na 100%, a nie rzuca kilka, przypadkowych scen, które mają ukształtować taką postać w oczach widza. Jak on może się czuć, gdy próbuje się mu udowodnić, że brak możliwości Susie zagrania w męskim zespole koszykówki jest formą dyskryminacji? Myślę się, że każdy z nas zasługuje na to, aby nie robić z niego głupka. W przestrzeni kultury istnieje o wiele więcej platform do edukowania młodzieży niż serial o nastoletniej czarownicy. Jednak zostawmy już to, bo tak jak pisałem, to wydaje się być tylko malutką kropelką w oceanie złych decyzji, jakie podjęto przy tworzeniu kontynuacji przygód Sabriny.

Drugim zarzutem, jaki mam wobec drugiego sezonu „Chilling Adventures of Sabrina” jest niezrozumiały bałagan scenariuszowy, który szczególnie mnie raził w pięciu, początkowych odcinkach. Nie ma tutaj ustalonej żadnej osi, wokół której buduje się fabułę. Miałem wrażenie, że oglądam zlepek przypadkowych scen, które prowadzą absolutnie do niczego i nigdy nie ruszymy z miejsca. Jak mam czerpać przyjemność z oglądania, jeśli zapowiadany mrok i zagęszczenie klimatu zostały zastąpione niezliczoną ilością scen obyczajowych, które były najgorszym elementem sezonu pierwszego? Z tego powodu, gdy na ekranie pojawiał się element horrorowy, kompletnie on nie wybrzmiewał, ponieważ sąsiadował on z szeregiem scen infantylnych i dziecinnych. Największą zagadką są tutaj relacje międzyludzkie, które poprowadzono bez zaangażowania emocjonalnego, bez jakiejkolwiek głębi i możliwości uwierzenia w takie związki. Relacja Nicka i Sabriny, na przestrzeni całego sezonu, polega wyłącznie na trzymaniu się za rękę i szeptaniu sobie czułych słówek, bo z tego, jak został przedstawiony ten związek wynika, że oni wspólnych zainteresowań, marzeń czy tematów do rozmów to niestety nie mają. Wszystko staje się wtedy takie bajkowe, mdłe i płytkie. I pomyśleć, że twórcom udało się uzyskać całkiem przyjemną i nienachalną relację Harvey’a oraz Sabriny w pierwszym sezonie.

Karta niepowodzeń odwraca się o 180 stopni wraz z rozpoczęciem odcinka numer sześć. Ku mojemu zaskoczeniu, serial odbija się wtedy od dna i proponuje treść, na którą liczyłem od samego początku. W końcu Sabrina ma jakiś cel, wokół którego buduje się główną oś fabularną oraz wątki poboczne. Wtedy irytujący chaos zostaje zastąpiony przez kontrolowany i świadomie prowadzony porządek działań oraz decyzji bohaterów. Mdłe wątki miłosne zostają zastąpione przez świetne wątki Łowców Czarownic oraz Lucyfera. Tylko dlaczego tak późno? Cztery, finałowe odcinki w końcu pokazały mroczną, intrygującą i bardziej dojrzałą wersję „Chilling Adventures of Sabrina”. Była ona zwieńczeniem moich oczekiwań, które miałem przed obejrzeniem drugiego sezonu. Jednak przez to, że na tak dobrze zapowiadające się wątki Łowców oraz Mrocznego Pana poświęcono tylko 3 odcinki, ich potencjał nie został w pełni wykorzystany. Powinny być one wprowadzone od samego początku i powinny stanowić kręgosłup historii przedstawionej w drugim sezonie. Niemniej jednak, trzeba przyznać, że końcówka sezonu z nawiązką wynagradza cierpienia, które doświadcza się wcześniej, ponieważ Sabrina w końcu jest „jakaś”, w końcu wzbudza emocje, a wątki poboczne w końcu zaczynają mnie jakkolwiek angażować. Lepiej późno niż wcale, nieprawdaż? Szczególnie wątek Łowców Czarownic wydał mi się bardzo interesujący i warty zagłębienia się w jego origin. Myślę, że spokojnie mogliby oni być głównym antagonistą w tym sezonie i sprawdziliby się w tej roli świetnie, bo mimo, że na ekranie pojawiają się na krótko, udaje się im zainteresować mnie na tyle, abym o nich wspominał i zapamiętał ich wkład w kształtowanie dalszych losów Sabriny. Gdyby Łowcy zostali wprowadzeni do historii już w pierwszym odcinku, znacznie lepiej wspominałbym doświadczenia przy oglądaniu drugiego sezonu, bo na horyzoncie czułbym czyhające niebezpieczeństwo, które pozwoliłoby mi ciągle być w stanie napięcia i oczekiwania na każdą, kolejną minutę serialu.

Pod względem postaci, „Chilling Adventures of Sabrina” ciągle można uznawać za przyjemny, ponieważ Sabrina, obie ciotki, Ambrose, ojciec Blackwood, Prudence i siostry oraz przede wszystkim pani Wardwell, nadal stanowią o sile tej produkcji. Niestety nie uświadczymy już tutaj tak błyskotliwych i zabawnych dialogów między członkami rodziny Spellmanów, jak w sezonie pierwszym, ale ciągle pałamy do nich sympatią i nie chcemy, żeby stała się im krzywda. Ostatnia scena pierwszego sezonu zwiastowała, że w kolejnej odsłonie przygód Sabriny, niepewna i postępująca zbyt pochopnie główna bohaterka, stanie się w pełni świadomą swoich umiejętności czarownicą, której charyzma ukradnie całe show. Początek sezonu zniweczył te starania, ponieważ Sabrina ponownie jest naiwna i infantylna. Teoretycznie ma do tego prawo, bo ma dopiero 16 lat, ale czy błędy, które popełniła wcześniej nie powinny jej uczulić na pewne zachowania? Pewność siebie, zadziorność i rozsądek wracają. Domyślacie się kiedy? Oczywiście, że w szóstym odcinku. Może Sabrina dopiero w trzeci sezon wejdzie jako ukształtowana czarownica, a nie rozchwiana emocjonalnie nastolatka? Czekamy.

Ze względu, że drugi sezon cierpi na chorobę braku balansu między elementami obyczajowymi, mrocznymi i komediowymi, najwięcej w tym rozrachunku tracą chyba ciotki: Hilda i Zelda. Ich największa siła tkwiła w zgrabnym poruszaniu się w tym lekko komediowym klimacie przekomarzania się między sobą i scenach mrocznych, w których ratowały skórę Sabriny oraz uczestniczyły w obrzędach satanistycznych. Ciotki tym razem dostają troszkę mniej czasu ekranowego i na początku ich głównym zadaniem jest leczenie złamanego serca Sabriny. To nie jest najlepszy sposób na zagospodarowanie możliwości, jakie drzemią szczególnie w Hildzie. Jak widać słaby scenariusz nie tylko odbił się na postawie głównej bohaterki, ale również postaciach drugoplanowych. Gdzie jest magia z pierwszego sezonu? Zniknęła w oparach beznadziejnie rozpisanych romansów głównych bohaterów. Wracając do początku tekstu, gdy pisałem o plotkach dotyczących zwiększenia roli Salema, kota Sabriny, w całej tej magicznej układance, mogę już stwierdzić – nie, nie odegrał on żadnej roli w sezonie drugim. Zwierzęta, które otrzymują młodzi czarnoksiężnicy i czarodziejki są zepchnięte na boczny plan, i nikt nie zawraca sobie nimi głowy. Czy twórcy serialu chcą zniechęcić starszych widzów do porzucenia oglądania tej produkcji? Na to wygląda. Nie wierzę, że mając więcej niż 12 lat, można znaleźć w tych tanich, bajkowych romansach i infantylnych dialogach zaserwowanych w nowym sezonie, coś wartościowego dla siebie.

„Chilling Adventures of Sabrina” niestety mocno obniżył loty w porównaniu do tego, co zobaczyliśmy w pierwszym sezonie. Lekkość, subtelność przekazu, wyważone poczucie humoru, idealny balans między scenami komediowymi i mrocznymi oraz świetne prowadzenie postaci pierwszoplanowych, i przede wszystkim drugoplanowych zostały zastąpione przez sparowanie postaci w naciągane związki, w które nie chce się wierzyć, a tym bardziej ich oglądać w tak dużym natężeniu. Chaos scenariuszowy w pierwszych, pięciu odcinkach, nieudolnie poprowadzone edukowanie młodzieży poprzez wciskanie bez większego uzasadnienia wątków równouprawnienia płci oraz tożsamości płciowej, a także brak pomysłu na wykorzystanie Łowców Czarownic sprawiło, że nie miałem ochoty kończyć oglądania drugiego sezonu „Chilling Adventures of Sabrina”. Dopiero cztery, ostatnie odcinki pozwoliły się mu odbić od dna i w dodatku nawet zyskać w moich oczach, aby na końcu dać mi nadzieję, że sezon 3 będzie po prostu lepszy. Liczę, że twórcy przestaną traktować widza jak idiotę, ponieważ w pierwszej części serial stwarzał chociaż pozory, że jest on skierowany do szerokiej grupy odbiorców. Sezon drugi te pozory szybko rozmywa i nakazuje widzowi zderzyć się z jawnym teen drama jak z pociągiem. Wystawiając tę ocenę miałem wielki problem, ponieważ mając w pamięci bardzo przyjemny, pierwszy sezon oraz cztery odcinki tegorocznego sezonu, które były kwintesencją tego, czego oczekiwałem, musiałem przekonać sam siebie, że były one w stanie zrównoważyć moją frustrację spowodowaną tym, co zobaczyłem w pięciu, otwierających epizodach. Cztery kawałki tortu pełne jakości, smaku i uporządkowania kontra pięć kawałków, które są zgniłe i powodujące mdłości.

Źródło zdjęć: https://www.cosmopolitan.com/uk/entertainment/a25044112/chilling-adventures-of-sabrina-season-2-release-date/

Dodaj komentarz