Wiele kontrowersji pojawia się ostatnio po premierze najnowszego filmu Patryka Vegi – Botoks. A to film słaby, a to bezsensowne żarty, a to odrealnione zajścia, do jakich niby dochodzi w Służbie Zdrowia. Dodajmy do tego prosta jak drut fabuła czy ponownie ten sam zbiór aktorów.

A ja się zapytam Was, co z tego? W każdej recenzji Botoks jest jechany, ile wlezie, tylko dlatego, że właśnie nie podobają się recenzentom kwestie, które wymieniłem wyżej. Vega robi filmy specyficzne. One nie mają mieć wyniosłej i zagmatwanej fabuły, one nie mają być racjonalne i logiczne, one mają po prostu wywoływać emocje i tak jest tutaj. W przypadku Pitbulla też było dużo kontrowersji, jednak miał on inne przeznaczenie.

Botoks miał pokazać nam zlepek karygodnych sytuacji, które miały miejsce w polskiej Służbie Zdrowia na przestrzeni lat. Dlatego też ten film wygląda niczym zlepek osobno kręconych scenek słabo związanych ze sobą. Jeśli spodziewałeś się tego, co recenzenci, którzy do tej pory ocenili ten film bardzo negatywne powtarzając w kółko to samo, to powiem Wam tak – jeśli idziesz na film Vegi oczekując salwy śmiechu, wciągającej fabuły i Bóg wie czego jeszcze, to tak jakbyś poszedł na film Tarantino oczekując, że nikt nie zginie.

Botoks ma na celu wywołać u nas emocje.

I nie ma znaczenia, czy będą one negatywne, czy pozytywne. Film miał być jakiś, miał szokować, co zresztą Vega podkreślał chyba w każdym wywiadzie. W dodatku należy mu się nagroda za podjęcie trudnego tematu, jakim jest aborcja w naszym kraju, gdzie co rusz na ulicach dzieją się różne pochody czy meetingi przeciwko lub za. Poza tym znajdziemy tutaj też inne problemy dzisiejszego świata, jak alkoholizm, zdrady, koncerny farmaceutyczne oszukujące ludzi, czy nawet lekarze oszukujący swoich pacjentów i biorący łapówki. Naprawdę nie rozumiem recenzentów mówiących, że film jest „głupi” czy „bezsensowny” nie podając nic poza tym. To, co zostało przedstawione w Botoksie naprawdę ma miejsce i nie są to przypadki rzadkie. Jedyne co można przyznać rację w negatywnych ocenach to to, że rzeczywiście niektóre sceny były wręcz przesadzone i poszły za daleko.

Jednak i tak w kinie znajdziemy dzieła, które również szokują i jednak zgarniają dobre recenzje. A dlaczego? Myślę, że nie doceniamy dzieł naszych, polskich, a zagraniczne potrafimy wywyższać po niebiosa. Dobra, na tym kończę z usprawiedliwianiem, bo wywołam burzę u wielce oburzonych Botoksem ludzi.

Historia z czterech perspektyw.

Bohaterkami naszego „wielce kontrowersyjnego dzieła” są cztery kobiety. Znowu tak, jak w przypadku poprzedniego filmu Vegi – Niebezpieczne kobiety. Jest to Daniela, która żyje w patologii i chce się z niej wyrwać, ale z jej ryjem nie może. Druga to Beata, lekarka w szpitalu położniczym gdzieś na Mokotowie. W wypadku traci mężczyznę swojego życia i po jego utracie pragnie sama urodzić, wychować dziecko. Z drugiej strony jest Magda, też lekarka, jednak jej zadanie jest specjalne – zajmuje się aborcjami. Robi to bez skrupułów i mrugnięcia okiem, przez co dostajemy kilka niezłych scen na twarz. Do czasu jednak aż sama nie zachodzi w ciążę ze swoim facetem dresem. A na koniec mamy Patrycję, która robi za pewnego rodzaju supporta dla pozostałych trzech bohaterek, jest lekarką i pomaga wszystkim trzem w różnych kwestiach i przeżywa właśnie pierwszy, „poważny” związek.

Łatwo tutaj nawiązać do filmu Pitbull: Niebezpieczne kobiety, właśnie dzięki głównym bohaterkom. Mamy tutaj taki sam przypadek jak w tamtym filmie. Bohaterki starają się dążyć do swoich celów choćby po trupach, aż w końcu im się udaje.

Kontrowersyjne tematy których nie porusza nikt.

Patryk Vega wziął sobie niewygodny temat na talerz. Mamy tutaj kilka światków, które łączą główne bohaterki. Mamy grupę lekarzy, która jest całkowicie skorumpowana i chętna do brania łapówek i nie istnieje dla nich coś takiego jak szacunek dla życia czy pacjentów. Liczą się jedynie indywidualne korzyści. Jeden lekarz dostaje łapówkę, aby doszło do udanego porodu jednej z kobiet, drugi udziela aborcji, gdyż tym reklamuje się szpital, a trzeci jeszcze otrzymuje procent od wypisywanych fałszywych leków swoim pacjentom. Oczywiście jest to podkoloryzowane tak, jak to Vega ma w zanadrzu. Jednak nie oszukujmy się ani nie oburzajmy – takie sytuacje dzieją się na porządku dziennym, ale nikt o tym otwarcie nie mówi.

Drugą grupą a w sumie całą firmą jest koncern farmaceutyczny o nazwie GlasB. Własnie za jego pomocą Daniela próbuje wybić się ze swojej patologii i wyjść na swoje. Koncern ten sprzedaje fałszywe leki, nawet z cukru pudru, byleby sprzedać i na tym zarobić, no bo jelenie i tak to kupią. Właśnie dlatego angaż dostaje Daniela – ponieważ pracując w pogotowiu ratunkowym udaje jej się nawiązać kontakty, dzięki którym lek się sprzedaje. A co za tym idzie? Hajsy od sprzedaży fałszywych leków trafiają do kieszeni skorumpowanych lekarzy, Danieli i oczywiście GlasB. Idzie jej na tyle dobrze, że dostaje własną aptekę.

Słabe oceny recenzentów.

Może i nie jest ten temat mistrzowsko poprowadzony, ani też nie jest to kino jakoś specjalnie dobre. Ale ma jednak ono wyraz i chwała za to Vedze, że zdecydował się podjąć tak trudne tematy w jednym filmie. Nie rozumiem też oburzenia osób, które mówią, że takie zajścia są wymyślone i nie powinno się nawet nazywać tak, że były one inspirowane na prawdziwych wydarzeniach. Moi drodzy, słowo inspirowane daje bardzo duże możliwości reżyserom w poprowadzeniu danych wydarzeń. I nie, nie są to też zdarzenia z wzięte znikąd, są jedynie zrobione tak, by szokowały na maksa i to robią wręcz świetnie, co widać w każdym wspomnieniu o Botoksie.

Jeśli chodzi o grę aktorską, przyznam, że nie jest też górnych lotów. Niektórzy aktorzy mają to do siebie, że jak grają u Vegi już któryś z rzędu film, grają praktycznie tak samo, nie przykładając się do nowych ról. Dlatego też średnio tym razem podobała mi się kreacja Tomasza Oświecińskiego, czyli Darka – brata Danieli. Natomiast gra Agnieszki Dygant w roli Beaty, a już naprawdę Katarzyny Warnke jako Magdy, były na poziomie najlepszych polskich filmów. Gdyby do tego dostały lepszy scenariusz od reżysera, to kto wie, może byłyby to ich najlepsze role.

Nie idźcie na Botoks, jeśli jesteście słabi nerwowo, jeśli oczekujecie sensownej fabuły, czy zobaczyć po prostu ciekawy film. On taki nie jest. Najnowsze dzieło Vegi to pełna brudnych i skandalicznych zdarzeń historia środowiska lekarskiego. Ten film nie ma bawić, nie ma być dobry, on ma wywoływać emocje. Jeśli chcecie obejrzeć właśnie coś, co będzie szokować i luźno podchodzicie do tego typu tematów i nie macie bólu dupy jak większość mieszkańców naszego kraju, gdy dostajecie film przeciętny od strony aktorskiej i fabularnej, to zapraszam was serdecznie do kin.

Zdjęcia:imdb.com

 botoks

Dodaj komentarz