„Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć:
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię.”

Wyobraźcie sobie, że się budzicie, ale Wasze oczy widzą wyłącznie ciemność, Wasze usta są czymś zablokowane, a strun głosowych nie możecie zmusić do wydania żadnego dźwięku. Jesteście świadomi, słyszycie, myślicie, wspominacie, ale nie możecie otoczeniu dać znaku, że tam jesteście. Ciało zdaje się być nieznaczącą skorupą, która odczuwa, ale jest bezużyteczna. Przerażające prawda?

„Zawsze lubiłam moment zawieszenia między snem a jawą. Te kilka cennych ułamków sekund, zanim otworzy się oczy, kiedy człowiek przyłapuje się na wierze, że jego sny mogą być rzeczywistością. Chwila niezwykłej przyjemności albo bólu, nim zmysły na powrót dojdą do głosu i poinformują cię, kim, czym i gdzie jesteś. Teraz jednak, jeszcze przez sekundkę, rozkoszuję się złudzeniem, które pozwala mi sobie wyobrażać, że mogę być kimkolwiek, gdziekolwiek, mogę być kochana.”

„Czasami kłamię” wzbudza niepokój i przerażenie nie tylko analizą stanu człowieka pogrążonego w śpiączce. To bogate i wielobarwne studium ludzkiego mroku, skonstruowane jako osobliwa łamigłówka, w której nic nie jest takim jakim się wydaje.

Amber Reynolds to młoda kobieta mająca względnie poukładane życie. Znajduje się w szpitalu, w śpiączce. Jednak jej świadomość przebudza się. Z kolejnymi stronami poznajemy jej życie, tajemnice, które piętrzą się i dławią. Wielowymiarowość i pogmatwanie ludzkiego ja przerasta najśmielsze oczekiwania.

„Czasem ludzie wydają się na zewnątrz szczęśliwi i dopiero kiedy się ich posłucha, a nie wyłącznie na nich popatrzy, można poznać, że w środku coś się popsuło.”

Powieść przedstawia trzy przestrzenie czasowe: teraz, wtedy i przedtem. Utkana z nich rzeczywistość naszpikowana została półprawdami i kłamstwami. Niedopowiedzenia i manipulacje nie pozwalają czytelnikowi dogonić rozwiązania, jednocześnie nasycając go coraz większym napięciem. W płaszczyźnie „teraz” mamy do czynienia z wydarzeniami teraźniejszymi, czyli śledzimy szczególne przebudzenia głównej bohaterki i razem z nią rejestrujemy otoczenie. Autorka pozwoliła nam wniknąć w postać, zamkniętą w ciele, która jednak wewnętrznie pozostaje przytomna i świadoma. Niezwykły opis jej odczuć i przemyśleń już sam w sobie powoduje niepewność, budzi lęki. Dodatkowo dopina to sama tajemnica wypadku oraz nawiedzające bohaterkę niepełne wspomnienia. Wszystko to sprawia, że od samego początku klimat robi się mroczny, gęsty, nieco duszny.

Drugą strefą czasową jest „wtedy”, gdzie zostają opowiedziane wydarzenia sprzed wypadku. Początkowo skupiamy się tutaj na poznaniu Amber Reynolds, jej osobowości, zajęć, rodziny, całej sytuacji życiowej. Pozornie wydaje się być zwykłą kobietą, trochę zagubioną i aspołeczną. Powoli odkrywamy jej oblicze, problemy i pewne zaburzenia, które chociaż determinują codzienność, to okazują się wyłącznie nieprzyjemnym dodatkiem, z którym bohaterka musi się mierzyć.

Kolejny i ostatni już wymiar czasowy to „przedtem”. Odnosi się do wydarzeń sięgających w daleką przeszłość, w dzieciństwo bohaterki. Odkrywamy tę przeszłość z perspektywy pisanego wówczas pamiętnika. Prostota słowa i przemyśleń dopasowana do poziomu dziesięciolatki powoli zaczyna budzić trudną do wytłumaczenia nerwowość. Wpisy pokazują trudne życie małej dziewczynki, w rodzinie, która w gruncie rzeczy może uchodzić za patologiczną. Jednak największe zaniepokojenie rodzi się z wewnętrznego odczucia, że coś jest nie tak. To dziecko przemawia do nas z kolejnych stron, a my poszukujemy czegoś pomiędzy słowami, wypatrujemy zgrzytu. Prawda umyka nam do samego końca.

„Historia jest lustrem, a my to tylko starsze wersje samych siebie; dzieci poprzebierane za dorosłych.”

Jak już wspomniałam, bohaterka cierpi na pewne zaburzenia, które zostały nawet w książce nazwane wprost. Chodzi o zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czyli nerwicę natręctw. Wyjście z domu staje się długim rytuałem, który nigdy nie wiadomo, po której serii układu czynności się skończy. Ten ceremoniał kolejnych działań, który powtarza się każdego dnia, lub wiele razy w ciągu dnia, pozwala osobom cierpiącym na to zaburzenie prowadzić względnie normalne życie, chociaż usiane tymi dziwactwami (dla postronnego obserwatora). Zatem jest to utrudnienie, ale też droga do odnalezienia się w swoim życiu. Poza nerwicą natręctw, która wynika bezpośrednio z dzieciństwa w tym przypadku, odniosłam wrażenie, że Amber zdradza również cechy innych anomalii. W moim odczuciu dotknęło ją również coś z zaburzeń dysocjacyjnych, a również wykazuje cechy osobowości dyssocjalnej.

Amber to postać mocna i wyrazista. Budzi w czytelniku pewną niepewności, jakby naszej uwadze wciąż coś umykało i tak właśnie jest, chociaż nie sposób dojść do tej ukrytej prawdy przed zakończeniem. Inni bohaterowie w tej powieści również zostali dobrze wykreowani, chociaż większość uwagi skupiamy właśnie na naszej śpiącej królewnie. W tych różnych kreacjach odkrywamy pewną głębię tytułu tej książki. Zwrot „czasami kłamię” można bowiem włożyć w usta każdego, ponieważ każdy coś ukrywa, nikt nie mówi całej prawdy. Autorka zafundowała czytelnikom intensywne zanurzenie się w ludzkiej psychice poprzez żonglerkę kłamstw i półprawd. Skuszę się na stwierdzenie, że mamy do czynienia z ciekawym studium zachowań i przeobrażeń.

„Pokój zaczyna się rozpadać, wielkie fragmenty w kształcie elementów puzzli spadają w ciemność. Muszę się trzymać. Tak strasznie chcę poskładać w całość odłamki swojego życia, ale nie wiem jak.”

Zaskakująca postać dziewczynki w różowym szlafroku to dla mnie istny majstersztyk. Z jednej strony mroczny, groźny, przerażający. Z drugiej natomiast jakże oddający przyczajone potwory i sekrety. Ciekawa jestem, czy uda Wam się odczytać znaczenie tej postaci?

Niezwykle intrygującym wątkiem tej powieści są relacje pomiędzy siostrami. Jedna żyjąca wciąż w cieniu tej drugiej, zawsze piękniejszej, mądrzejszej, lepszej. Patologiczna miłość, która sprawia, że jeżą się włosy na skórze. Z kolejnymi stronami okazuje się, że ta więź jest znacznie bardziej skomplikowana, niż mogłoby się początkowo wydawać.

Debiutancka powieść Alice Feeney, dziennikarki BBC, to nieszablonowy thriller psychologiczny. Napisany sprawnie i przemyślanie. Warsztatowo książka jest dość lekka w czytaniu i pochłania się ją jednym tchem. Dodatkowo powieść pochłania też czytelnika, obłapia go, nurtuje, nie pozwala się oderwać. Czytajcie uważnie, bo nawet w samym zakończeniu możecie zostać wyprowadzeni w pole! 

czasami-klamie

 

Dodaj komentarz