Z okazji 20-lecia istnienia zespołu Myslovitz, rozmowa z Wojciechem oraz Jackiem Kuderskim.

Obchodzicie 20-lecie zespołu. Jednym z pierwszych koncertów, które zagraliście z tej okazji był ten na Beale Street Music Festival w Memphis. Jak wspominacie swój wielki występ na amerykańskiej scenie?

Wojciech Kuderski: Zagraliśmy dwa bardzo dobrze przyjęte koncerty. Cała organizacja, jak i gościnność w stosunku do nas, była na najwyższym poziomie. Poznaliśmy przesympatycznych ludzi , którzy byli z nami 24h.  Miejsca, które odwiedziliśmy w Memphis były bardzo interesujące muzycznie, ale i także kulturowo,  inne od tych, które mamy na co dzień w Polsce. Mamy wielkś nadzieję, że jeszcze tam wrócimy. Miło nam, że mogliśmy reprezentować Polskę na tak dużym festiwalu.

Amerykańska prasa porównywała Was nawet do Radiohead, to chyba spory komplement?

Wojciech Kuderski: Dla jednych to komplement a dla drugich spore wyzwanie :-).

Jacy artyści Was inspirują, kogo Myslovitz słucha w wolnych chwilach?

Wojciech Kuderski: Artystów i zespołów jest bardzo dużo. Trudno by ich było teraz wszystkich wymienić. Na poprawę humoru słucham Elbow, Qotsa, The Beatles, Clan of xymox, Steven Wilson, Dead Kennedys… więc jak widzisz wachlarz muzyczny jest różnorodny :-). Dla każdego z nas zapewne coś innego jest inspiracją do tworzenia.  Oprócz inspiracji muzycznych, to życie jest największym motorem dostarczającym nam wiele doznań.

Na Waszych jubileuszowych koncertach zarówno w Gdyni, jak i w Warszawie gościnnie zagrali m.in. Wojtek Mazolewski Tymon Tymański, Dawid Podsiadło i Edyta Bartosiewicz. Dlaczego akurat Ci artyści znaleźli się z Wami na scenie?

Wojciech Kuderski: Chcieliśmy, żeby było trochę alternatywnie, jak i melancholijnie. Ci artyści wydali się nam najbardziej odpowiedni do tego wydarzenia.
Bardzo ich cenimy i śledzimy ich poczynania na rynku muzycznym, poza tym są bardzo naturalni i normalni, a to jak dla mnie bardzo ważne.

Przez 20 lat Waszej muzycznej kariery zagraliście setki koncertów, czy któryś z nich szczególnie utkwił Wam w pamięci, na której scenie grało Wam się najlepiej?

Wojciech Kuderski: Wszystkie koncerty są w jakiś sposób ważne. Nie ma znaczenia czy to mały klub czy bardzo duża scena fetivalowa. Do wszystkich podchodzimy z takim samym zaangażowaniem. Czasem koncert dla 50 osób jest bardziej magiczny i osobisty niż ten dla 20 tysięcznej,  czy większej publiki w przypadku festivali.  Koncerty z Iggy Pop były dla mnie czymś niesamowitym pod względem energii scenicznej, jak i głośności.

Czy trudno jest świętować swój jubileusz bez Artura Rojka, który przez te dwie dekady był z Wami?

Jacek Kuderski: Artur był w zespole przez 20 lat, Michał jest niecałe 3, więc chcąc nie chcąc  automatycznie nasuwa się odpowiedź. Ale jakie to ma znaczenie, odbyły się dwa dobre koncerty i idziemy dalej. 20-lecie za nami i pora odmierzać czas do następnej rocznicy (śmiech).

Jak wspominacie pracę nad 1.577 z Michałem Kowalonkiem? Czy ta płyta zamknęła pewien rozdział w Myslovitz, czy może traktujecie ją jako nowe narodzenie?

Jacek Kuderski: Wiesz, większość piosenek na tę płytę powstała dużo wcześniej, więc było o wiele łatwiej niż robienie płyty od początku. Michał to człowiek zdolny, aczkolwiek trochę inny od naszej pozostałej czwórki. Czasem  to pomaga, ale często też  przeszkadza.

Pracę nad 1.577 wspominam bardzo dobrze, wyjechaliśmy całą piątką do Staniszowa i tam intensywnie pracowaliśmy nad skończeniem tej płyty. Była w nas wtedy siła, determinacja i wielka chęć grania, bo wszystko było nowe, niewiadome. Osobiście myślę, że ta płyta zamknęła pewien rozdział w zespole. Jest dziesiątą  studyjną płytą w dorobku i może teraz czas na nowe.

Jakich brzmień możemy spodziewać się na kolejnej płycie? Czy chcecie zaskoczyć czymś swoich wiernych fanów?

Jacek Kuderski: Mamy sporo fajnych piosenek, brakuje jeszcze tylko dobrych tekstów i może zdolnego producenta, który to wszystko fajnie połączy. Uważam, że Myslovitz przez te lata wypracował  sobie własne brzmienie, od którego nie powinniśmy zbyt mocno uciekać.

Jednak w zespole jest 5 facetów, którzy często mają różne wizje na finalne brzmienie poszczególnych piosenek. To chyba nasza siła, bynajmniej wydaje mi się, że zawsze tak było.

Oczywiście zatrudniając np. młodego zdolnego producenta moglibyśmy spróbować wprowadzić do nowej płyty trochę współczesności, oczywiście zachowując podstawę myslovitzowego brzmienia.

Niejednokrotnie podkreślaliście, że Myslovitz to całe Wasze życie. Czy zastanawialiście się kiedyś, jak potoczyłoby się Wasze życie, gdyby Myslovitz nie osiągnęła takiego sukcesu w 1995 roku?

Jacek Kuderski: Pewnie, że się zastanawiałem, jednak żadne złote myśli nie przyszły mi do głowy. Myślę, że po prostu pracowalibyśmy w swoich zawodach lub tam gdzie byłaby dla nas praca.

Jesteście obecni w show biznesie już kilkadziesiąt lat, czy zdarzają się sytuacje, które wciąż Was szokują?

Jacek Kuderski: Oczywiście!
Polski „show biznes” to często nieobliczalna materia i tak na niego należy patrzeć.
Nie należy go brać na poważnie, bo można dostać do głowy (śmiech).
Trzeba „kuć żelazo póki gorące”, wykorzystać na maxa swoje pięć minut, bo za chwile nikt o tobie nie będzie pamiętał.

Szczególnie podziękowania dla Magdaleny Konarskiej
Fot. R. Skłodowski

Dodaj komentarz